czwartek, 30 maja 2024

Odnawiam dusze...

 Jestem już w drodze tyle lat

Mam taki bardzo rzadki fach

Odnawiam dusze

Choć tęsknię tak jak wiejski pies

Muszę z daleka kochać Cię

Odnawiam dusze

Czasem w ludziach, nagle tak

Zajdzie zmiana

I zrzucają

Swe przebrania!

Potem na przekór biegną w noc

Jakby Azteków mieli moc

Już nic nie muszą

Płyną pejzaże wokół mnie

Życie ucieka Bóg wie gdzie

Odnawiam dusze

I choćbym chciał normalnie żyć

By zmienić to, nie robię nic

Odnawiam dusze

Czasem w ludziach, nagle tak

Zajdzie zmiana

I zrzucają

Swe przebrania!

Potem na przekór biegną w noc

Jakby Azteków mieli moc

Już nic nie muszą

Czasem w ludziach, nagle tak

Zajdzie zmiana

I zrzucają

Swe przebrania!

Chciałem to dawno rzucić w kąt

Lecz umiem robić tylko to...

Odnawiam dusze


//Perfect


(Taka jest chyba moja życiowa rola... Wyciąganie z dołka. Czyżby to właśnie był ten moment, kiedy realizuje się mój plan, który kiedyś powiedziałem?) 

Ł. 

środa, 29 maja 2024

Wypadłem!

 No cóż i tak bywa. 

WYPADŁEM z rutyny. A już był post każdego dnia. 

A podobno takie nawyki małe i drobne zmieniają nasze życie. 

Wczoraj miałem bardzo zakręcony dzień i w zasadzie męczący. Ale - bardzo dobry. Te bardzo dobre dni są. Nadchodzą. Mimo, że jak się jeb... to wszystko. Ale rzeczywistość taka jest. Czasami trzeba po prostu oprzeć się o drzewo i poczekać. 

Jaka będzie środa? 

Męcząca. Od półtorej godziny temu do 23:59 najkrócej. Plus pewnie trasa. Kilometry. Kilometry w trasie. Kilometry w głowie. 

Lubię jeździć. Najbardziej z... Jest wtedy po prostu miło. Albo sam. Do ostrej muzyki. Z otwartą szybą (tak, żeby wiatr włosy rozwiewał). Jeżdżę szybko, ale bezpiecznie. Tak jak w życiu. Na moment zwolniłem, bo wolno i powoli też jest ciekawie. Ale teraz już nie muszę (nie chcę, bo chciałem) dopasowywać tempa. Wszystko inne? Dopasowuje. Biorę to co jest, daje wszystko co mogę. Taki jestem. Po prostu. 

Spytasz "Jak tam?".

Odpowiem "A jak tam?", bo Ktoś mnie nauczył odbijać pytania. Ale też odpowiem. Zadziwiająco dobrze. Mimo. 

Dzieci, trasa, huk, ludzie, rozmowy, cisza, jedzenie, niejedzenie, kawa, biznes, impreza, powrót, sen. To jest dzisiejszy dzień. 


Nastawienie: niepoprawnie optymistyczne! 


Ł. 

poniedziałek, 27 maja 2024

Wracam do siebie

 K! Dzięki za punkt widzenie i playlistę :)


A tutaj nuta na dzisiaj (pomieszana z innymi):

"Jeszcze nie ma mnie

Chociaż w sobie mieszkam
Błąkam się po ścieżkach
Jak cień
W myślach gdzieś
Tyle krętych dróg
Plącze mi się w głowie
Z drugiej strony powiek
Bez tchu dosyć już
Wracam do siebie żeby znowu być
Można znów pisać i otwieram drzwi
Jeszcze patrzę tak
Jakby zmysły były
Z dźwiękoszczelnej szyby na świat patrzę tak
Zbieram siebie w garść
Trzeba mieć nadzieje
Nią się w całość skleję
Tak jak zbity dzban
Wracam do siebie żeby znowu być
Można znów pisać i otwieram drzwi
Nie da się tak żyć
Żeby zawsze być
Reklamą szczęścia
Bo uśmiech w gardle stanie ci
Jeśli nie bywa źle
Nie dowiesz się
Że może być lepiej
Że może być lepiej
Dziś podnoszę wzrok
Za długo był przy ziemi
Dość pochmurnych jesieni
Już czas, mój czas
Nie miej mi za złe
Gdy się w myślach gubię
Tak jak wszyscy ludzie
Czasem poddaje się
Wracam do siebie żeby znowu być
Można znów pisać i otwieram drzwi
Wracam do siebie żeby znowu być
Można znów pisać i otwieram drzwi
Wracam do siebie
Można znów pisać
Wracam do siebie
Można znów pisać
"
//Kuba Badach



Ł.

Umieram...

 (Pierwotny tytuł posta to "Sen...")

...dzisiaj o śnie.

Wstałem nad wyraz wcześnie - jak dla większości osób z mojego i okolicznego pokolenia. 5:30 jest dla mnie pewną normą. Tak łatwą do spełnienia, jeśli się kładę przed północą.

Wstałem i pamiętałem. Pamiętałem, co mi się śniło. A że ten sen ostatnio jest częsty, to muszę go z siebie "wypisać".

Więc co takiego mi się śni? Że umieram. A właściwie, że mnie już nie ma. Sen jest bardzo realny. I nie - nie widzę swojego pogrzebu, czy smutku na twarzach... Wręcz przeciwnie. Widzę, że się nic nie stanie. Widzę spokój, czasem nerwy, czasem może i potrzebę pomocy, ale przede wszystkim widzę, że świat płynie dalej, czas się nie zatrzymuje.

Ja w sny nie wierzę, dla mnie to, że mi się śni to, a nie coś innego to wypadkowa przypadku i rozmyślań. A że śmierć jest dla mnie ostatnio tematem ciekawym, to się zastanawiam. 

Zastanawiam się, a nawet jestem pewny, że umieramy każdego dnia. Oddając innym część siebie lub zabierając innym część ich istoty. Są osoby, które po prostu spalają się dla innych - taki się wydaje ja, przynajmniej taki się wydaję sobie. Oddam każdy fragment mnie, żeby innym było ... no właśnie. Jak było? Bo może się mylę. I wcale nie jestem im potrzebny? Może to tylko moja wewnętrzna potrzeba - żebym mógł powiedzieć "Widzisz, przecież się staram". Może... a może nie. Ja, patrząc na blisko 40 lat swojego życia - umarłem wielokrotnie. Dla osób, sytuacji, wbrew osobom, wbrew sytuacjom. Czasem się zastanawiam, czy jeszcze coś we mnie zostało. Po tych 382 śmierciach... i podobnej ilości narodzin... (wydaje się śmieszne, że podaję tutaj liczbę, prawda?) Zwykło się też mówić, że rodzimy się dla świata każdego dnia. Ale to nie jest prawda. Nasze życie jest mierzone dłuższymi fragmentami czasu. Nie dobą. A czasem krótszymi od doby. Czasem to zaledwie chwila (gdzie się rodzimy, wzrastamy, sięgamy nieba i umieramy), a czasem to lata... A co ciekawsze mam wrażenie, że możemy być martwi i żywi w tym samym czasie w różnych kontekstach. Bo kontekst ma ogromne znaczenie.

Czasem się zastanawiam co się dzieje w mojej głowie. Czasem. Niezbyt często, bo to jest zbyt skomplikowane ;)

Zastanawiam się często jaką wartość ma dla nas chwila. Znasz moje podejście do mikromomentów - stąd pewnie też myśli o chwili. Czy powinniśmy się przejmować tym co nadchodzi, czy lepiej żyć momentem. Rozważnie, ale jednak. Wczoraj usłyszałem wiele rzeczy. Między innymi "Szkoda życia, żeby z niego nie czerpać pełnymi garściami!". Czy ja to robię? Czy faktycznie doceniam każdy moment mojego życia - czy pozytywny czy negatywny? Powinienem. Wiem to.

Usłyszałem też "Ty to mnie w ogóle nie znasz". I skończyłem żyć. W tym właśnie momencie.

Żyjemy w permanentnej zmianie. Z kim bym nie rozmawiał, to coś się zmienia. Mało kto mówi - jest jak było. Zmieniają się relacje, zmienia się nastawienie, zmieniają się priorytety, zmienia się sposób rozmowy, albo zmienia się to, że przestajemy rozmawiać. Od lat powtarzam sobie - najważniejsze to być gotowym na zmianę. Zmianę, której tak strasznie się boję....


A dzisiaj jest piękny dzień. I mam tą swobodę, że mogę zrobić z nim niemal wszystko.


Ł.


PS a co z nim zrobię, to jeszcze nie wiem! Ale postaram się, żeby było tak, jakbym jutro miał się nie obudzić! #NajlepszyDzieńŻycia!

niedziela, 26 maja 2024

...sam...

 Next day! 

Muzyka na słuchawkach, ale zdjętych, żeby słyszeć ptaki, jelenie, sarny, naturę. 

Kolejne obroty pedałami. Kolejne kilometry w niekoniecznie sprzyjających warunkach. Nierówna droga, piach, krzaki, gałęzie, błoto... 

Życie. Moja jazda na rowerze jest dokładnie obrazem mojego życia. Czasem jest z górki, pięknie, w fascynacji, czasem jest błoto i kurz, gałąź w twarz albo górka, z której spadam, a rower za mną. 

Grunt to wstać, otrzepać się i jechać dalej. Jeśli rower jest sprawny... 

A jak jest dzisiaj? Dzisiaj chyba jade po równym. Nic się nie dzieje. Jestem sam. Wokoło nie ma nikogo. Mimo, że są wszyscy. 

Chyba tak właśnie powinno być. Powinien patrzeć jak rozwijają się, rosną, pędzą z górki Ci których kocham, lubię, dbam o nich bardziej lub mniej. I może to da równowagę. 

"Here Comes The Sun... 

Here Comes the Sun, And I say

It's alright... "

Albo nie;) tego jeszcze nie wiem. 

Chciałbym, ale też bym nie chciał. 

Dzisiejszy poranek spędziłem na patrzeniu. Patrzeniu jak się budzi, jak otwiera oczy, jak się przeciąga... Jak się odwraca. 

Dzisiaj mi się śniła. To był miły sen. Zwyczajny. Bo o dziwo, jak śnie o niej to jest normalnie. Ale może to jest właśnie znak. Że ma być normalnie. A nie jakoś... Jakbym przebijał szklany sufit, jakbym wznosił się wysoko, najwyżej... Normalnie. 

Tak czy inaczej! 

Najlepszego dnia tego roku! (Z takim przesłaniem budzę każdy dzień! Najlepszego dnia tego roku! Dla całego świata! Mojego świata! A reszta - niech się martwi sama ;) ) 


(Wczoraj przeczytałem to co napisałem 17 lat temu. To dalej ten sam ja. Może trochę rozważniejszy. Na pewno ważniejszy. Ale dalej niepoprawny romantyk optymistą. W gruncie rzeczy dobry. Że słabym żartem i dobrym s... Nie zapominaj o tym!) 


Ł. 

sobota, 25 maja 2024

...wstanie nowy dzień...

 No właśnie. Jak jest? No jest dobrze. Czyli wystarczająco. Bo na początku było dobrze.

Czy może być lepiej? Może. Czy może być gorzej? Może.

Więc najlepiej cieszyć się. Tak po prostu.

Złapać uśmiech, chwilę, może dotyk. Robić swoje. Nie oglądać się na innych. Nie przejmować się. Nie przejmować się tym co sobie myślą, w tych ich (a jakże) małych móżdżkach, które chyba cierpią, jak ktoś jest po prostu szczęśliwy.

Boję się trochę dzisiaj. Bo nie znam się na tyle, żeby wiedzieć, jak będę reagował. A może być różnie - od powiedzenia co mi leży na żołądku od razu, przez delikatne insynuacje, po olanie tematu całkowicie. To ostatnie wydaje się strategią najlepszą z uwagi na świat, a najgorszą z uwagi na transparentność.

Piękna pogoda. Dobra muza na trasie. Kawa z grzybami. Lekkie śniadanie. Uśmiech na twarzy. Niezależny od niczego. Pytanie czy w związku z tym szczery. Ale na ten moment, na 09:09 odczuwam spokój. więc może taki będzie cały dzień :)

I jeszcze jedna impresja. Czy można mieć wszystko nie mając niczego? Albo nic, mając wszystko? Oba scenariusze u mnie się chyba zderzają. Czasem mam wrażenie, że mam wszystko, ale tak naprawdę jestem sam. Czasem mam wrażenie, że nic mi nie potrzeba i to jest dla mnie wszystko. Tylko pytanie, który scenariusz długofalowo jest lepszy. Czas pokaże. Czas, który jest tak względny, że hej - czy ja o tym kiedyś pisałem? Na pewno mówiłem. O tym jaka to ważna waluta i jak inwestować. Ale czy każda inwestycja musi być ze zwrotem? Czy nie możemy "stracić" czasu po prostu na przyjemności (oczywiście w przenośni, chodzi mi o chwile, które są ważne tu i teraz, a może za tydzień, po weekendzie nikt o nich nie będzie pamiętał)...

Zamknij oczy i pomyśl o tym...


Ł.


PS Biorę się do pracy bo zajęcia same się nie przygotują ;)

piątek, 24 maja 2024

Ejże Piątku!

 wróciłem.

Jak było? Fantastycznie. Tak. Oddałem się chwili!

Było zajebiście warto nie przejmować się światem.

Co będzie dalej? Miejmy nadzieję, że wszystko powskakuje na swoje miejsca. Universum się naprawi i będziemy żyć dalej. Wszyscy i szczęśliwi.

Jedna łezka.

I czasem jest najlepiej stanąć w prawdzie. Jak coś się powie. Napisze. Wyzna. To może i łatwiej pójść dalej? Mam nadzieję, że wszystkim ;)

Żyjcie pełnią życia. Jakby dzisiaj był najlepszy dzień Waszego życia! Jakby to dzisiaj był ten ostatni.


#SoOptymistic!

Ł.

środa, 22 maja 2024

Woda z mózgu i wiara

 Tak. Wtorek. Wczoraj. 

Wtorek był po znakiem rozmów. 

Woda z mózgu. Nie wiedziałem, że mogę pozwolić komuś sobą manipulować. Ale mam silne wrażenie, że to jest jakaś gra. A ja jestem tylko pionkiem. To co usłyszałem. To nie może być prawda. Nie chce żeby tak było. A jak jest to... No życie. 

Wierzę w ludzi. W tych szczerych. A to pozwala mi trwać w pewności, że będzie dobrze. 

Wierzę w Boga, a to jest bardzo pomocne. 

Posadziłem pomidory - czyli dałem życie. 

Świat jest piękny. Trzeba się cieszyć każda chwila. Bo nie są one policzone. To wcale może nie być 17 lat i 20 pare dni... 

Aha! I wcale nie jest tak że jestem nikim. Jestem Kimś. Dla kogoś. Ale też dla siebie. 

Czy jestem wartościowy? Nie wiem. To jest subiektywne. Jednych niszcze, drugich buduje. Jednym pomogłem, innym wiecznie przeszkadzam. Sztuka porównania i punktu odniesienia. 

Jadę. Dwa dni mnie nie będzie. Będę gdzie indziej. Ale może coś będę pisał... 

Albo zatracę się w chwili... 


Ł. 

poniedziałek, 20 maja 2024

No nie tak...

 ... miało być. 

Miałem być miły, dobry, taki jak podusia. Mięciutki. Nawet jak dzisiaj wstałem i wiedziałem, że rzeczywistość jest inna, to stwierdziłem, że wyciągnę z tego dnia maksimum. Oddam krew (ah ta moja potrzeba czucia się potrzebnym!), coś tam popracuje. Rano nawet syrop z czarnego bzu zrobiłem. Tak po prostu. 

Ale musiałem. Jak zawsze. Musiałem pokazać siebie. Swój żal. A nie. Nie żal. To jest tęsknota. Swoją tęsknotę za tym co było, do czego tak bardzo przywykłem przez ostatnie miesiące czy tygodnie. A teraz - wydaje mi się, że wszystko straciłem. 

Przepraszam. Przepraszam, że sprawiam przykrość. 

Może to nie ja. Ale to co siedzi w mojej głowie. A może to to, że czuję że czas upływa. A może czuję się chwilą, może znaczącą ale zaledwie chwila w czyimś życiu. 

Wiem, że nic nie mam do zaoferowania. Ale ten poniedziałek miał jeszcze nie nadejść. Albo nigdy miał nie nadejść. 

Dla jednych szczęście, dla drugich - przeformatowanie. Bo nie mogę powiedzieć, że jestem nieszczęśliwy. Tylko troszkę, tyci tyci mi przykro. 

Poza tym - liczę na to, że będzie to czas ultra efektywności. O ile kulą śniegową nie zmiecie mi wszystkiego. Jak to zwykle bywa... A coś czuje, że G może nie wypalić... To byłby dramat. A może ja faktycznie nic nie potrafię. I powinienem się z tym pogodzić. 


Cóż. Życie. 

Ł. 



niedziela, 19 maja 2024

A może...

 A może wcale nie jest tak, jak mi się wydaje, tylko zupełnie inaczej? 

Zapytasz o co chodzi. Chodzi o postrzeganie rzeczywistości. Może być tak, że nie jest ona wcale zła. W sensie jest wszystko na swoim miejscu. No może trochę za dużo pracy, albo za dużo myślenia. 

A gdyby tak uprościć wszystko. Skupić się. Nie myśleć za wiele. 

Czerpać radość z każdej chwili, niezależnie czy wesołej czy nie. Po prostu żyć? 

Sam nie wiem. A może spróbuje... 

Ł. 

Marzenia!

 Jakiś czas temu usłyszałem historię, a właściwie takie ćwiczenie o tym co by się wydarzyło, jeśli mielibyśmy do dyspozycji magiczna kredkę, która spełnia marzenia. Co byś sobie narysował? Hmmm, Łukasz? Co takiego? 


Nakłania mnie to do zastanowienia się nad marzeniami. 

Ostatnio też - chyba nawet k. skomentowała w ten sposób - usłyszałem, że marzenia się spełnia, a nie się ma. 

No to jak to jest? A czy wolno nam nie mieć marzeń? Nie, że nie marzyć w ogóle. Ale nie mieć marzeń takich, które by miały fizyczny łatwy do spełnienia wymiar. 

Ktoś powie, że chciałbym zdrowie, ktoś inny pieniądze, jeszcze inny podróże małe i duże. A ja... Ja chyba nie mam marzeń. Wiem co chce osiągnąć. Na razie całe szczęście wypracowuje poszczególne kamienie milowe na ścieżce swojego życia. Wiem, że chce przejść Olrą Perć, ale czy to jest marzenie? No nie... 

Ja chyba nie mam marzeń. 

Ale jak już bym miał taka kredkę! Ooo oooo to by się działo! 

Narysował bym postać. Taką jak potrafię, taka w zasadzie jak malują dzieci w żłobku. Pewnie jakiegoś patyczaka. Ale nie jest istotny poziom detali i dokładność. Istotne jest kim ta osoba by dla mnie była i jaka wartość dawała.

A dawałaby:

Zrozumienie - to jest pierwsze czego bym oczekiwał. 

Bliskość - to jest drugie nie mniej ważne

Akceptację - mnie takiego jakim jestem. Z wszystkimi moimi wadami (rozlicznymi) oraz zaletami (o ile jakieś istnieją). 

Uważność na drugą osobę - bo to jest ważne, żeby zauważać. Nie tylko patrzeć, ale zauważać

Obecność - w takiej formie jak się da, ale jednak czując wsparcie i to, że po prostu jest. Dla mnie o dla świata. 

Wdzięczność - za to co się udało i za to co nie. Za to że się jest! 

Docenienie - zauważając, że się staram. 

Po prostu narysowałbym Ciebie. 


Brakuje mi trochę tych super mocy powyższych. Mam nadzieję, że tylko trochę. 

Inaczej - ogarne się sam. As usuall.

A Ty co byś namalowala? Namalowal? 

Pozdrawiam, 

Ł

czwartek, 16 maja 2024

a kolejny post będzie o marzeniach

 taką przypominajkę sobie zostawiam.. o tym co bym sobie narysował magiczną kredką spełniającą marzenia...


Ł.

Perfect match!

 Żeby nie było tylko smutno na blogu, to czasem trzeba napisać o pozytywach.

A więc dzisiaj tak... a może nie? Zobaczymy jak wyjdzie.

Jest 23:00 trochę się martwię. No ale - akurat do tego muszę przywyknąć. A najlepiej odpuścić i się pogodzić z rzeczywistością.

Ale nie o tym dzisiaj chyba (może, że jeszcze wrócę do tematu...)

Perfect match! Idealne dopasowanie. To jest temat.

O 22:24, kiedy myślałem "No tak, ludzi pełno wokół, ale nikt o mnie nie myśli"... a właściwie chwilę później - pomyślałem, że to jest czas na napisanie postu o tym właśnie zjawisku.

Czy istnieje coś takiego jak idealne dopasowanie?

Rozumiesz - spotykasz drugą osobę i niemalże w momencie, w mgnieniu oka - iskrzy. Wiadomo, że z tego coś będzie. I nie mówię tutaj o "zakochaniu od pierwszego wejrzenia", bo to nie o to chodzi. Chodzi o idealne dopasowanie. Zbudowanie relacji opartej na zaufaniu, szczerości, uczciwości, otwartości... a właściwie przyjęciu tej relacji.

Pewnie myślisz - no way - najpierw trzeba się poznać, nawet jeśli to ma być przyjaźń, czy koleżeństwo. To na bank nie da się perfekcyjnie rozumieć od tak!

A ja Ci powiem, że mi się wydaje, że jest to możliwe. Że są na świecie ludzie nam po prostu pisani. Z którymi jest nam dobrze, bardzo dobrze, najlepiej! Na brzuch których możesz położyć głowę i odpocząć. A rano jak wstajesz, to zobaczyć ich uśmiech (wcześniej czy później, bo nie jeszcze w łóżku). Albo - co jeszcze lepsze - zasnąć z taką osobą na filmie! Tak - da się tak! I nie dlatego, że film jest nudny, tylko dlatego, że jest bezpiecznie, miło, przyjemnie i no po prostu!

To jest tak, jakby od razu się myśli zestroiły i nadawały na tej samej fali. To jest tak, że popatrzysz i wiesz, a nie musisz się domyślać. Plus cała otoczka związana z bliskością i zrozumieniem. Spacery, właśnie te krótkie chwile na filmie, czy w przerwie. Kiedy to się jest naprawdę blisko - nie tylko fizycznie, chociaż to też jest ważne, ale mentalnie. I jeszcze jedna ważna sprawa - z taką osobą można być po prostu niepoważnym. Może nie cały czas, bo czasem masz rolę, która jest poważna, ale są chwile, kiedy właśnie można. Ba! Nawet trzeba!

Jak to piszę to czuję pewną euforię. Powiedziałbym, że chyba oksytocyna mi się właśnie wyzwoliła. Bo o taką osobę trzeba dbać, a jak dbasz, to chemia w mózgu się zmienia. Nawet na wspomnienie o niej. Może i bym cofnął czas. Może i pewne rzeczy powinny pójść inaczej. Ale wiem jedno - na pewno nie należy urywać kontaktu z Idealnie dopasowanymi!

Tak. Idealnie dopasowani!


Ł.


PS za takim dopasowaniem często idzie coś więcej. Lub może iść. Kwestia ustalenia, dogadania, możliwości. Ale może być to po prostu przyjaźń!


Zaskakująca środa!

 No bo jak inaczej nazwać dzień, w którym pewne rzeczy dzieją się nie tak jak były zaplanowane, ale pojawiają się też te niezaplanowane, które.... no które mogłyby pojawiać się częściej, albo po prostu, żeby ścieżki nasze się przecinały bardzo często...


No dobra - nie oszukujmy się. Przecinają się bardzo często. Ale (chyba) jest miło. Przyjemnie. Ciepło (tak mi się skojarzyło z dzisiejszą pogodą). Swobodnie.

Czasem nawet pomagam im, żeby się przecięły.


Bo lubię. Lubię popatrzeć głęboko w oczy. Lubię widzieć tam blask. Może nawet zainteresowanie. Lubię czuć czyjąś dłoń na swoim ciele. Dłoń, która jest bo jest, bo tego chce, a nie musi... Lubię zapach. Lubię (jakby to nie zabrzmiało) ciężar. Lubię... no lubię!


Może przez to się czasem martwię bardzo, a czasem trochę mniej. Może dlatego się interesuję. A dlaczego? Bo chcę!


Ł.




wtorek, 14 maja 2024

Pozytywny wtorek!

 Trzy razy. 12h. Niespodziewałbym się.

To jest nie do opowiedzenia. Nigdy tak nie miałem, pewnie też nie będzie już tak. Było EPICKO!

Dziękuję i proszę o więcej.


We wtorek miało być pozytywnie - nieźle zaczynam, nie? Chociaż może nie każdy wie o co chodzi, to ja wiem i będę pamiętał. Tak jak 18.11 tak i 13/14.05.

Boję się samotności. A ona nadchodzi.


Dzisiaj był naprawdę piękny słoneczny dzień. Może nie najcieplejszy, ale enough. Mi się podobał. Humor - humor mi się zjebał. Dlaczego? Bo jakieś fatum zawisło od południa nade mną. Nic.Nic się nie udawało.


No ale - są lepsze i gorsze dni. Może jutro będzie ten najlepszy w roku!


17 lat i jakieś 20 parę dni. Policzone. To dobrze czy źle? Można zaplanować i wykorzystać. Ale można też szaleć. A co jak będzie dłużej... a co jak krócej...


No nic... wracam do słuchania ... trochę ciszy, a trochę muzyki. No i milczenia. Które działa na mnie... działa na mnie źle.

Coś pozytywnego się kręci.... czekam na przyszłą środę. To będą dwa dni spokoju. (no może i w piątek się uda... lub następny wtorek...)


Ł. 

niedziela, 12 maja 2024

Fuckin' mountain..

 Czasem tak jest, że jak coś się nie uda, to próbuje się jeszcze raz. 

Tydzień później. To samo miejsce. Inna pora. Inny warun. Łoś ten sam. Albo i dwa. 

Aaaa i to samo drzewo.


Kiedyś mi się Ciebie uda zdobyć. I będę miał ta satysfakcję. Dzisiaj. Piękny widok. Poleżę w trawie. I jade dalej. 



Ł. 

sobota, 11 maja 2024

It's fine!

 Serio.


To jest zdecydowanie najlepszy maj w tym roku. Lepszego nie będzie.

Jestem zaborczy, nieodpowiedni, krzywdzący. Jestem wyjątkowy. Tak. Na pewno drugiego takiego nie znajdziecie.

Ten miesiąc to miesiąc, w którym wpadają dwa projekty. Nie śmieciowe. Poważne. Bardzo poważne. Oba z zagranicznym kapitałem. Konkret. Biorąc oba, albo angażując się w jeden - mogę odciąć Uczelnię. Mogę. Nie robię tego.

Dzięki komuś zacząłem być efektywny. Powiedziałem sobie, że warto dla tej osoby się starać, pokazać dobry przykład (czy właściwie z niej go wziąć). Zacząłem, ale nie wiem czy nie odpuszczę.

Oba projekty wziąłem. Z drugiej strony (od tych, od których projekty spłynęły) usłyszałem "Brillant!" oraz "Łukasz, czuję, że to będzie wielka rzecz". W oba nie mam podstaw nie wierzyć. Ale nie wierzę. Nie wierzę, że jestem w stanie dowieść cokolwiek, dla kogokolwiek. Szczególnie w takiej chwili jak teraz. Gdzie mierzę się bardzo nisko. Jakbym nie zasługiwał na nic.

Ktoś mi przypomniał jak to jest cieszyć się chwilą. Każdą. Byle gdzie. Ważne z kim. Postaram się nie zapomnieć.

Jestem spierdolony. Przez to wyjątkowy. Bo drugiego tak spierdolonego nie znajdziecie.

Znam swój potencjał. Jest naprawdę spory. Podobnie jak ambicja. Wiem ile, jak i co mogę zrobić. Wiem na ile pewne rzeczy nie mają znaczenia, a jednocześnie gdzie tkwi szczegół. Jak sprawić, żeby rzeczy po prostu się udawały, jak sprawić, żeby chociażby cashflow się zgadzało. Bardzo zgadzało. Nauczyłem się tego. Wiem. Potrafię. Nie daje mi to satysfakcji.

Są rzeczy, których nie kontroluję. I nawet to nie jest kwestia, że potrzebuję je kontrolować. Chciałbym się im po prostu oddać i płynąć z nurtem. Ale zaczepiłem o jakieś krzaki... i nurt mnie opływa... a ja jestem w miejscu.

Dookoła nicość. Nawet nie ciemność. Po prostu nicość.

I jeszcze jedno zrozumiałem dzisiaj. Że jestem przepływającym przez palce epizodem, chwilą, która wydaje się nie mieć znaczenia. Ot tak, wydarza się i znika. Chociaż może czasem lepiej być chwilą, niż nie być w ogóle...

Gdyby ten blog mógł być doktoratem, to bym miał już dwa. Gdybym czuł, że doktorat jest mi naprawdę ważny, zrobiłbym go w pół roku. Gdybym .... gdybał mniej, może bym coś zrobił.

Jestem codziennym typem.

Czyt: jestem nijaki.


I może uda mi się w końcu zobaczyć tą jebaną zorzę polarną na trzewo... bo w Finlandii to sam nie wiem czy nam się nie wydawało... a wróć... już nie na trzeźwo...


Spierdolony.


PS dla odmiany we wtorek lub środę napiszę coś jeszcze bardziej pozytywnego!


PS2 Robię bardzo zajebiste rzeczy. Często ludzie się zastanawiają jak, skoro sprawiam wrażenie, jakbym nic nie robił. Ale to jest moja super moc. Więc jak piszę, że jest słabo, to tylko przecież chwila... ułamek... wieczność...


PS3 (pewnie będzie ich jeszcze kilka dzisiaj) taka impresją, poczyniłem pewną rezerwację dwa dni temu... ciekawe czy uda się ją zrealizować... nevermind. łóżko jest bardzo duże.


PS4 im dłużej się zastanawiam, tym bardziej jestem przekonany, że powinienem usunąć tego posta...


PS5 dlaczego jak dostaję jakąś informację, to nie mogę przejść nad tym do porządku dziennego mówić "Super! Tak się cieszę..." tylko muszę zaraz odkrywać karty i pokazywać jak mi jest niewygodnie... czyżby aż tak mi zależało? Na sobie pewnie....


PS6 Znowu myślę, że najlepiej to być strażakiem... wchodzisz w płomienie i cyk... jesteś albo Cię nie ma. Rzadko są stany pośrednie. A ja stanów pośrednich nie lubię.


PS7 Jestem zbędny. Koniec.


PS8 Jestem nieważny. Tak jak ten przypis.


PS9 Siedząc chwilę przed komputerem przypomniał mi się szlak na Orlą Perć. To jest mój punkt na BucketList na ten rok. Muszę. Niezależnie od tego jak trudno i czy się uda. Najwyżej. Najwyżej się nie uda...

Miało być szkolenie zimowe w górach... ale życie je wyjebało. Albo po prostu nie wyszło...

poniedziałek, 6 maja 2024

Planowanie...

 ...oddala nas od działania.

Dzisiaj krótka impresja na temat robienia planów.

Nie ważne jakich, czy to planowania pracy, czy to planowania diety, treningu... czy czegokolwiek.

Planowanie wydaje się całkiem ok. Pozwala ustawić priorytety, zapanować nad chaosem.

A z drugiej strony dzisiaj trafiłem na ciekawe spostrzeżenie - że planowanie tak naprawdę odwleka nas od prawdziwej akcji. Bo na planowaniu możemy stracić życie.

Ktoś mi wczoraj wrzucił - nie pamiętam kto - że Better done, than perfect. Znam to. Ale zagęszczenie tego typu spostrzeżeń sprawia, że zaczynam się zastanawiać czy nie odpuścić kalendarza i żyć na projektowym YOLO. Wprawdzie ja muszę planować, bo mam za dużo - ale może na małymi rzeczami, ale blokami działań. Mnogość projektów, w które się zaangażowałem - oczywiście przeraża. Teraz nawet mnie.

O i tak.

Planowanie ma jeszcze jeden minus - jak nam nie wyjdzie to co sobie zaplanowaliśmy, to mamy poczucie straty, jest nam jakoś tam przykro. Coś nad blokuje. (Proste życie, to łatwe życie - taka mądrość z Tybetu)

Więc jak? Planujesz?


Ł.

niedziela, 5 maja 2024

Wszystko jedno.

 Wszystko. 


(I tak miał się kończyć ten post... Ale jestem sobą więc muszę jeszcze spostrzeżenia napisać). 


Primo "Nie kombinuj Łukasz" - to sobie powinienem wytatuować (ale nie bo jakoś nie uznaje tatuaży). Może sobie wyszyję albo zrobię taka koszulkę. Na pewno się przyjmie. 

Niby nie kombinuje zbyt często, ale czasem tak. Nic dobrego z tego nie ma. 

Secundo jednak pada deszcz. Fajnie - zwykło się mówić, że chociaż on na mnie leci. 

Tertio uh... Jedziesz do lasu rowerem. MTB. Nie tanim. Wytrzymałym. Znasz go. Ale jak w deszczu uprawiasz (nawet przypadkowo) downhill... Miej kask. Po prostu go miej. Auć. 

Quatro.

Kiedy kolejny raz zdajesz sobie sprawę. 

O nie, to nie może być teraz - tak sobie mówisz. 

Ciebie przecież to nie dotyczy. 

Harmonia - to to co wypracowałeś. 

A może wcale nie? 

Może to zupełny przypadek gdzie jesteś i co się dzieje. 

Czasem wydaje mi się, że rzeczywistość to matrix, insomnia, jakiś sen. 

I wtedy nie wiem co zrobić, żeby to sprawdzić. 

Eeee - mówi nie jeden. Nie ma co zaprzątać sobie tym głowy. 

Życie. Ono jest ważne. Trzeba je szanować. I przeżyć. A nie zaliczyć. 


Jeszcze raz. Miej kask. 

Miało być krótko. Jest... Jak jest. Wszystko jedno (dokładnie teraz, dokładnie w tym momencie to było na słuchawkach).

Aha - słuchawki na kabel... Gorzej, może to one zahaczyly... 


Miej się! 

Ł. 


PS a teraz zbieramy zwłoki i jeszcze raz. 

piątek, 3 maja 2024

wsparcie

Poczucie wsparcia obniża poziom kortyzolu, aktywuje obszary mózgu, które dają nam poczucie bezpieczeństwa, a następnie pomaga nam radzić sobie ze stresem i mieć poczucie większego celu.

Także warto mieć kogoś, na kogo zawsze można liczyć. Dzieje się źle - ktoś Ci powie, że będzie dobrze, albo po prostu będzie w zasięgu. Dzieje się dobrze? - masz z kim dzielić radość.

A co jak takiej osoby nie ma? Nie ma bo... no akurat nie ma. A jest choler... bardzo potrzebna? Musisz sobie poradzić sam. Trochę jak zawsze.

Więc takie ćwiczenie na dzisiaj (a w zasadzie na każdy dzień może być):

Weź porządny, głęboki wdech. I wydech.

Kolejny przyjemny, głęboki wdech. I wydech.

Będąc skupionym na oddechu, przesuń swoją świadomość, uważność na ciało. Wykonując wdech, rozluźnij ramiona, twarz, szczękę i czoło. Rozluźnij mięśnie.

I wydech. Chciałbym, abyś podczas następnego wdechu pomyślał o osobie, która wspiera Cię w życiu w sposób, który wzbudził uczucie wdzięczności.

Osoba, która dała Ci rzeczy, uczucia, które są dla Ciebie ważne. Przywołując tę osobę, pomyśl tylko, jak ta osoba wspierała Cię słowami, uściskiem lub wsparciem materialnym w Twojej pracy lub życiu.

Teraz, kiedy naprawdę zastanawiasz się nad wsparciem okazanym przez tą osobę, zwróć uwagę, jakie uczucia pojawiają się w twoim ciele i jak urastają do doznań, może ocieplenie serca lub rozluźnienie mięśni. Uśmiech.

Zwróć uwagę, dokąd zmierza twój umysł, gdy myślisz o osobie, która Cię wspierała. Czy myślisz o innych rzeczach, które zrobiła ta osoba, o jej twarzy?

A teraz po prostu zastanów się nad miejscem tej osoby w Twoim życiu i wymień, tak jakbyś pisał na kartce papieru, to, co Ci dał.


Czy jest to wolność, siła, dobroć czy odwaga?


Pozdrawiam,

Ł.

czwartek, 2 maja 2024

Zasługuje...

 Dzisiaj krótko i na temat. Bo czas strasznie pędzi. A świat z nim. W kierunku... Nie wiadomym. 

Jak jest źle, to jest źle. A jak jest dobrze to czekam aż się stanie źle. 

Po prostu nie zasługuje na dobro. 


Pozdrawiam, 

Ł.