No właśnie. Jak jest? No jest dobrze. Czyli wystarczająco. Bo na początku było dobrze.
Czy może być lepiej? Może. Czy może być gorzej? Może.
Więc najlepiej cieszyć się. Tak po prostu.
Złapać uśmiech, chwilę, może dotyk. Robić swoje. Nie oglądać się na innych. Nie przejmować się. Nie przejmować się tym co sobie myślą, w tych ich (a jakże) małych móżdżkach, które chyba cierpią, jak ktoś jest po prostu szczęśliwy.
Boję się trochę dzisiaj. Bo nie znam się na tyle, żeby wiedzieć, jak będę reagował. A może być różnie - od powiedzenia co mi leży na żołądku od razu, przez delikatne insynuacje, po olanie tematu całkowicie. To ostatnie wydaje się strategią najlepszą z uwagi na świat, a najgorszą z uwagi na transparentność.
Piękna pogoda. Dobra muza na trasie. Kawa z grzybami. Lekkie śniadanie. Uśmiech na twarzy. Niezależny od niczego. Pytanie czy w związku z tym szczery. Ale na ten moment, na 09:09 odczuwam spokój. więc może taki będzie cały dzień :)
I jeszcze jedna impresja. Czy można mieć wszystko nie mając niczego? Albo nic, mając wszystko? Oba scenariusze u mnie się chyba zderzają. Czasem mam wrażenie, że mam wszystko, ale tak naprawdę jestem sam. Czasem mam wrażenie, że nic mi nie potrzeba i to jest dla mnie wszystko. Tylko pytanie, który scenariusz długofalowo jest lepszy. Czas pokaże. Czas, który jest tak względny, że hej - czy ja o tym kiedyś pisałem? Na pewno mówiłem. O tym jaka to ważna waluta i jak inwestować. Ale czy każda inwestycja musi być ze zwrotem? Czy nie możemy "stracić" czasu po prostu na przyjemności (oczywiście w przenośni, chodzi mi o chwile, które są ważne tu i teraz, a może za tydzień, po weekendzie nikt o nich nie będzie pamiętał)...
Zamknij oczy i pomyśl o tym...
Ł.
PS Biorę się do pracy bo zajęcia same się nie przygotują ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz