piątek, 23 maja 2008

jak mam rozpoznać swoją Drugą Połowę?

"Nie bojąc się ryzyka. Ryzyka porażki, odrzucenia, rozczarowań.
Nigdy nie wolno nam rezygnować z poszukiwania Miłości.
Ten, kto przestaje szukać, przegrywa życie..."
p. Coelho

...po prostu - trzeba szukać... a na pewno się trafi... oby tylko jedna - bo Drugich Połówek mamy kilka... i obym zauważył jak na nią trafię... a może już trafiłem?

Kolejna książka - kolejne mądrości... życie wśród literek wydaje się łatwiejsze...

...a ja je bardzo lubię ;)

Ł.

niedziela, 18 maja 2008

...detox...

...abstrahując od całej rzeczywistości by mi się przydał właśnie detox...
jestem uzależniony :]... i mimo, że radzę sobie z tym jakieś 90% czasu, to pozostaje jeszcze 10% kiedy wpadam w ciąg i jest ciężko...

...ale staram się... staram się z tym skończyć... ale trudno zapomnieć kilka lat swojego życia... czasami się one przypominają... a wtedy boli...

...no i jeszcze fizycznie boli... wszystko...

Ogólnie to pozytyw w moim życiu jest.... gdzieś... przynajmniej się łudzę... kolejny raz mi się pewne sprawy wymykają z rąk... zaczynam mniej ogarniać, nie potrafię pewnych rzeczy wytłumaczyć sobie, innym...
Wiem, że to minie... może jutro, może we wtorek... a może jeszcze dzisiaj...
Ale nie lubię tego... nie lubię świadomości bycia sam...

pzdr.
Ł.

PS - to jest wpis optymistyczny - coby nie było...

środa, 14 maja 2008

...fantasmagorie...

...nie wiem po co piszę tego posta... w sumie chyba po to, żeby go napisać...

Dzisiaj nie mam jakiejś mądrości życiowej do przekazania, nie mam przemyśleń, nie mam obserwacji...
Dzisiaj mam tylko siebie i swoje rozterki...

Zaczęła się w końcu ładna pogoda... naprawdę ładna, bo po 20 stopni jest... pojechałoby się gdzieś... nad rzekę czy w góry... tylko nie mam z kim i kiedy...

Czuję się dziwnie... jakoś się pozmieniało w moim życiu... zmienia się cały czas... trzeba by jakieś konkretne co do przyszłości decyzje podjąć, ale nie ma do tego zapału... Nie ma dla kogo - i znowu narzekam, że jestem sam... a dlaczego jestem sam? - chyba na własne życzenie tak naprawdę...

Bo tak się może wydawać wygodniej - mam powód do narzekania, wszystko tłumaczę sobie tym, że jestem sam, nawet lenistwo... i się żyje...

Od tygodnia blisko próbuję się spotkać z moją siostrą... nie wychodzi:] jakoś terminu nie możemy dograć... a wypiłbym kawę w towarzystwie osoby, która na pewno nie chce dla mnie źle i nic na boku nie kombinuje... dużo w dzisiejszym świecie kombinowania... za dużo... gubię się w nim... mimo, że potrafię kombinować...

Nie pasuję tutaj... chciałbym uprawiać rzepak...

Chcę w Bieszczady... chcę tam mieć rower i drogę przed sobą... raz w górę, raz z góry... i jechać przed siebie...

pzdr.
Ł.

niedziela, 11 maja 2008

piątek, 9 maja 2008

...hug me...

...i tak to bywa...

...czyli, że różnie - raz jest z górki, raz pod górkę...

Kolejny detox, kolejna próba wyjścia z nałogu... kolejne nadzieje...
Może tym razem się uda...

a ja? jak zwykle - nie wiem co się dzieje wokół mnie... nie wiem co robić, gdzie patrzeć, dla kogo żyć...

Nie wiem - bo nie pytam... nie pytam - bo boję się odpowiedzi...

Tchórzem jestem po prostu...

pzdr.
Ł.

PS ale mam już pozwolenie na ścinkę... więc niedługo zabawa w drwala... ;)

...i tak to bywa...

poniedziałek, 5 maja 2008

...owocowo...

...zaczął się tydzień - od cytryny i grejpfruta :D
...zaczął się wesoło - czyli dobrze... zapracowany, zajęty, czas szybko płynie, planów dużo, pewne decyzje podjęte... życie się toczy...

...ale jednocześnie zaskakuje - świat się zmienia... życie zmienia ludzi, relacje, zachowania...

pzdr.
Ł.

...i znowu...

...zaczyna się tydzień...
Powiem Wam, że strasznie szybko upływa mi życie... z dnia na dzień, tygodnia na tydzień... bez rewelacji... co tydzień trening i sauna - to są wyznaczniki nowego tygodnia...
Jeden od drugiego różni się tylko poziomem endorfin w moim organizmie... raz jest to tydzień zaczęty świetnie (jak ten dwa tygodnie temu)... raz troszkę gorzej (jak ten ostatni)... dzisiaj jest raczej dobrze... McFerrin w głośnikach więc jak tu się martwić...

zresztą co nam pozostaje? - trzeba zacząć kolejny tydzień - jak dla mnie już 1235... a ile ich będzie? - a któż to wie....

pzdr.
Ł.

PS strasznie mgliście jest - a wydawało mi się wczoraj jak szedłem w nocy, że mgła zapowiada piękną pogodę...

niedziela, 4 maja 2008

...kilka refleksji z wczorajszej posiadówki w Costa...

...siedziałem w Costa... delektowałem się jak zwykle znakomitą gorącą czekoladą... jak zawsze z piankami i bitą śmietaną... bo późno już było... zwykle wprowadzam kawę...

...siedziałem sam, bo chciałem pomyśleć, poczytać, pogadać z Alchemikiem i Coelho... tak jak ja to mam w zwyczaju - sam na sam z książką i ulubionym napojem...

...nie wiem dlaczego nagle przyszły refleksje... refleksje nad relacjami, znajomościami, uczuciami...
Może to sprawa Grześka - człowieka, z którym mieszkam już masę czasu... to on powiedział, że zakochuje się od razu... to on zapytał czy się zakochałem... to on stwierdził to co stwierdził (a o czym jeszcze nie napiszę... a może już wielokrotnie napisałem...)...

...a sprawa dotyczy tego, w jaki sposób wybieramy osoby do bliższego poznania... a dokładniej czy faktycznie można się zakochać w ułamku sekundy... od pierwszego wejrzenia...

Ja obstaje przy tym, że nie - faktycznie... ułamek sekundy ok, ale nie pierwsze wejrzenie... a przynajmniej nie zawsze...
Faktycznie to, żeby zrozumieć, że się kogoś kocha, czy też nam na kimś bardzo zależy albo, że nie możemy bez kogoś żyć (albo nie chcemy...), czy też to, że jest to ktoś z kim możemy rozmawiać Językiem Świata to kwestia nawet nie wiem czy ułamka - czy nie mniejszej części sekundy...
Patrząc wstecz - dokładnie pamiętam ten moment, kiedy zdałem sobie sprawę, że N stała się dla mnie tak ważna... dokładnie pamiętam tą chwilę, kiedy pomyślałem "To może jest właśnie to..." i tak naprawdę to nie był to moment, o którym zawsze mówiłem, że to się stało... stało się to wcześniej - tak naprawdę zanim ją poznałem...
Ale czy zawsze to się tak odbywa? Wydaje mi się przede wszystkim, że nie często - że tak naprawdę to najczęściej nie zauważamy znaków... albo mylimy ich znaczenie (przypadek N)... albo... albo nie wiem co... w każdym bądź razie - życzę każdemu, żeby zmierzył się z "pierwszym wejrzeniem" (a tak naprawdę ze zdaniem sobie sprawy :P w ułamku sekundy... jest to na swój sposób ciekawe, intrygujące, dodające smaku życiu...)...

Czasem warto się mylić - ale zawsze trzeba próbować... bo co jakby jednak mi wyszło? - czysta radość by była... i świat byłby piękny... a tak - chociaż chwilę miał barwy... mienił się kolorami tęczy i miał sens...

a co jest teraz? - o tym w poście niżej...

pzdr.
Ł.

...o tym co teraz...

...teraz o tym co teraz...

...teraz jest sprawa prosta - boję się życia...
...raz (a tak naprawdę nie pierwszy już raz) mnie kopnęło... na własne życzenia... i teraz pojawia się pytanie, czy warto się angażować i zostać zranionym? czy lepiej wmawiać sobie, że świat jest piękny jak się żyje tylko dla siebie... albo jeszcze lepiej wkręcić sobie, że żyje się dla kogoś kto jest bardzo daleko... albo samemu uciec daleko... albo zaszyć się... w sobie oczywiście bo tam najwygodniej...

Jak długo trzeba czekać, żeby zacząć znowu stawiać wszystko na jedną szalkę - żeby żyć pełnią, a przeszłość zostawić w tyle i niepamięci... chociaż może nie niepamięci, ale jako wspomnienie... i to najlepiej tylko dobre chwile... nie porównywać, nie starać się za bardzo, nie pokazywać, że nam zależy, nie wpadać w euforię, patrzeć realistycznie, zawsze zostawiać margines błędu... widzieć wszystko... a tak wogóle... to jak tak można? bo ja to chyba nie umiem...

Sam nie wiem czego się po sobie spodziewać - potrafię zmusić się do szybkiej decyzji - na pozór szalonej, śmiałej... a uważam się, za nieśmiałego... potrafię zrobić rzeczy szalone... ale nie potrafię naprawdę puścić wodzy fantazji i zrobić czegoś na tyle szalonego, żeby mieć jasność... przede wszystkim boję się zadawać pytań... a to chyba najprostsza metoda na badanie świata wokół... mimo, że nie zawsze dostajemy odpowiedzi wprost...

Boję się życia - i to jest fakt... i bał się go będę dopóki nie zdam sobie sprawy, że tak naprawdę to ja nim żądzę i to ja odpowiadam za to czy jest git, czy jest rzepa ;)

Może od jutra postawię wszystko na jedną kartę i zagram stawiając cały majątek swojego życia tylko po to, żeby mieć czyste sumienie... a może stchórzę, czy też zajęty czymś zapomnę o tym...

Jestem... postanowienie noworoczne (zrobię sobie dzisiaj kolejny Nowy Rok - J można to i może mi wolno...)... żyję teraźniejszością - przyszłość sama przyjdzie... przeszłość już się nie liczy...


pzdr.
Ł.

PS dzisiaj też była Costa... z N... jak pomyślę o tym co i jak, to może napiszę... ale kontakt z nią ostatnio słaby - a tak naprawdę to chyba mi tego brakuje... ale... no właśnie... ale co?... nadskakiwać nie mogę - nie mam na to siły... ciężkie to jest... zimny drań - taki teraz jestem?