środa, 14 stycznia 2009

...dno?...

...całościowo jakby nie patrzeć jestem szczęśliwy - przynajmniej ten aspekt życia, który do pewnego momentu był u mnie głównym powodem rozterek, teraz jest uporządkowany i pewny... tak mi się wydaje...

...a jednak chyba muszę odbić się od jakiegoś dna.... nie wiem jakiego - ale jakaś niemoc wewnętrzna bez możliwości mobilizacji znikąd - ani narzeczona, ani ja sam, ani rodzina... nic mnie nie mobilizuje (znaczy się próbują, ale ja jakoś nie mogę...) i jakieś drobne kłody pod nogi, gołębie w szybę, czy motory na parkingach... dlaczego nie może być prosto i wygodnie? czy zawsze coś się musi pier...?

...bywam wulgarny - wiem... ale Ci co mnie znają stwierdzą, że jestem w tym naturalny - nie przeklinam jak nie muszę - przeklinam jak potrzebuję się rozładować a nie mam jak inaczej...

...czy od jutra uda się być uporządkowanym i odbić się?

...czy do jutra usłyszę pukanie z dołu? i dowiem się, że jeszcze sam na dnie nie jestem więc warto się wspinać?

...czy jutro będzie lepsze niż dziś?

...dlaczego popadłem w taki jakiś pesymistyczno-niemocny nastrój?

...czy jest tego jakaś konkretna przyczyna?

(jak zna ktoś odpowiedź na któreś z powyższych pytań to proszę się nie krępować - komentarze lubią być pisane:) a później przeze mnie czytane ;) )

pozdrawiam z drogi do gdzieś... gdzie jest jakoś... i skąd wrócę kiedyś...

Ł.

(dobrze, że mam Ciebie - jakaś odskocznia od bycia tylko ze sobą ;) )

poniedziałek, 12 stycznia 2009

...takie życie taki life ;)

Nowy Rok przyszedł - nawet nie wiem kiedy (znaczy się wiem, ale strasznie szybko wszystko się dzieje...)

Zmienia się życie jak w kalejdoskopie... nowe rzeczy się pojawiają, inne odchodzą...

Coś się dzieje...

Latają gołębie, policja inwigiluje, produkuje się szafy, planuje życie... i chyba muszę się ogarnąć - tak całościowo :P

pzdr.
Ł.