środa, 29 sierpnia 2007

...szuflada pełna wspomnień...

...dzisiaj mi się trochę nudziło... i zupełnie nie wiem po co, ale otworzyłem jedną z szuflad w moim biurku ;)
I co się okazało? - a to, że jest pełna wspomnień...
I to wspomnień przeróżnych - począwszy od walentynek (które kiedyś nawet dostawałem...), przez kartki otrzymane, jak i te, nie wysłane... aż do pamiątkowego "patentu" żeglarza...
Można by siedzieć i przypominać sobie ludzi, zdarzenia, uczucia, wyjazdy, wakacje, szkołę i wiele innych przez długie godziny... ale to najlepiej w zimie - w czasie długiego wieczoru, na fotelu bujanym przy kominku... za jakieś 40 lat ;)
Dzisiaj tak na szybkości przeglądnąłem karteczki... i doszedłem do pewnych wniosków... wogóle to zauważyłem, że co roku przez pół podstawówki dostawałem walentynkę, ale nie wiem od kogo:P - zresztą teraz to już i tak nie ważne...
znalazłem też dużo ;) kartek, których nie powysyłałem do innych ze swoich wyjazdów... ale już się mniej boję skrzynek pocztowych, więc teraz wysyłam więcej ;)
w każdym razie - wspomnienia są... czyli dusza żyje ;)
ale to chyba lekka oznaka melancholii... tak usiąść i wspominać... zamiast żyć chwilą - tym co się dzieje teraz, jak zwykłem to robić...

Ale to było chwilowe... teraz już nie wspominam, tylko żyję, pracuję, coś się dzieje...

pzdr.
Ł.

wtorek, 21 sierpnia 2007

I po Bieszczadzkich...

...wróciłem z Bieszczadzkich Aniołów... byłem sam... momentami było nudno... ale był czas, żeby się przyglądnąć "z boku" swojemu ja i temu jak żyję... mało tego czasu było, więcej nie ogarnąłem wszystkiego... zająłem się najważniejszym...
Polecam wszystkim taka imprezę - niesie ze sobą sporą dawkę pozytywnej energii... no i dobrej zabawy...
A noc spędzona samotnie w namiocie przy szumie niedalekiej Solinki sprzyja przemyśleniom... przy odrobinie szczęścia w takich warunkach można sobie wiele ułożyć - mi się nie udało... bo może tego tak naprawdę nie chciałem... taki już jestem - wolę jak jest trochę zamieszania chyba... coś się dzieje to czuję, że żyję... ale mnie to kiedyś zmęczy... i wtedy będzie trzeba się ogarnąć...

Anioły są takie ciche
Zwłaszcza te w Bieszczadach
Gdy spotkasz takiego w górach
Wiele z nim nie pogadasz

Najwyżej na ucho ci powie
Gdy będzie w dobrym humorze
Że skrzydła nosi w plecaku
Nawet przy dobrej pogodzie

Anioły są całe zielone
Zwłaszcza te w Bieszczadach
Łatwo w trawie się kryją
I w opuszczonych sadach

W zielone grają ukradkiem
Nawet karty mają zielone
Zielone mają pojęcie
A nawet zielony kielonek

Anioły bieszczadzkie, bieszczadzkie anioły
Dużo w was radości i dobrej pogody
Bieszczadzkie anioły, anioły bieszczadzkie
Gdy skrzydłem cię trącą już jesteś ich bratem

Anioły są całkiem samotne
Zwłaszcza te w Bieszczadach
W kapliczkach zimą drzemią
Choć może im nie wypada

Czasem taki anioł samotny
Zapomni dokąd ma lecieć
I wtedy całe Bieszczady
Mają szaloną uciechę

Anioły są wiecznie ulotne
Zwłaszcza te w Bieszczadach
Nas też czasami nosi
Po ich anielskich śladach

One nam przyzwalają
I skrzydłem wskazują drogę
I wtedy w nas się zapala
Wieczny bieszczadzki ogień
//Stare Dobre Małżeństwo "Bieszczadzkie Anioły"

pzdr.
Ł.

czwartek, 16 sierpnia 2007

...odzyskałem...

...brata...

Zapomniałem się podzielić radosną nowiną... parę tygodni temu odzyskałem brata... po paru latach... zawsze chciałem go mieć - i mam... :)

pzdr.
Ł.

...chyba szczęśliwy...

...dzisiaj mnie naszło na przemyślenia... a może to wczoraj było? - nie ważne kiedy, ważne, że wogóle... ;)

Przemyślenia dotyczyły stwierdzenia, które usłyszałem gdzieś w tv, czy w radio... a może gdzieś na ulicy... ale nie pierwszy raz - słyszałem je już od osób przypadkowych... i całkiem nieprzypadkowych, a nawet mi bliskich... chodzi o stwierdzenie "jestem chyba szczęśliwy..."...
Co mnie zastanowiło, to to, czy można nie być pewnym tego, czy jest się szczęśliwym... zawsze bycie szczęśliwym postrzegałem jednoznacznie - albo się jest albo nie... a jak ani ani, to znaczy, że nie jest się zimnym ani gorącym, czyli do niczego... a tak serio - to jak ktoś mówi, że chyba jest szczęśliwy to tak naprawdę chyba nie jest, tylko chciałby bardzo albo chce stwarzać pozory, żeby inni na siłę czasem go nie chcieli uszczęśliwiać...
Także stanowczo mówię NIE dla chyba szczęśliwców - określcie się na pewno... a jak wychodzi Wam, że jednak nie - to nie dawajcie się i sięgnijcie po szczęście... na pewno jest w zasięgu Waszych rąk... tylko się przed nim niepotrzebnie bronicie...

A przy okazji - czy ja jestem szczęśliwy? - Chyba tak :P <żarcik>

Wydaje mi się, że jestem... w najgorszym przypadku teraz... wiadomo - nie w każdym miejscu mojego życia jest różowo, ale ogólnie nie ma co narzekać...

pzdr.
Ł.

...MK...

...tak - jest post w całości poświęcony Madzi K. :P
Dlaczego właśnie jej? - Bo się o to upomniała... i to bardzo wyraźnie i dosadnie...

Ogólnie dawno nic nie pisałem - czas nadrobić lekkie zaległości...

Madzia K... a właściwie post o Niej rozpocznie serię [mam nadzieję] postów o osobach dla mnie ważnych... [Od razu zaznaczam, że to czy post o kimś pojawia się wcześniej czy później nie ma żadnego znaczenia - to zależy od losowości i przemyśleń danej chwili...]

No więc skoro już zacząłem, to kontynuuję... Kiedy pojawiła się w moim życiu? - Nie wiem... trudno określić, pierwsze wzmianki o niej przypominam sobie z liceum - ale to były wzmianki o siostrze Marka K... długo jeszcze pozostała tylko "siostrą"... kiedy stała się kimś kogo znam z imienia i nazwiska? - nie wiem, stało sie to na pewno bardzo naturalnie i zwyczajnie - tak, że nikt na to nie zwrócił większej uwagi...
Początkowo była Magdą :P - w sumie to spotykana przypadkowo... czasem zamieniłem z nią parę słów... ale stopniowo stawała się kimś ważniejszym ;)... gadaliśmy więcej i grubiej ;)... spacerowaliśmy... jeździliśmy na rowerach... czasem nawet nie do końca wiedząc gdzie jedziemy... ;)
No i tak nasza znajomość [jakże ważna:P] trwa do dnia dzisiejszego... spotykamy się rzadziej lub częściej... zależy od wolnego czasu i wielu innych czynników... z tymże teraz już Magda jest Madzią [o czym mi się jeszcze zdarza zapomnieć] ;)
Magda jest pierwszą osobą, która zwróciła mi uwagę na mój problem z wysyłaniem kartek pocztowych :P - dzięki niej zacząłem się "leczyć" ;) - za co jestem jej niezmiernie wdzięczny...

I mam nadzieję, że wybaczy, że nie wspomniałem o niej w podsumowaniu ostatniego roku mojego życia... od niej zacznie się następne podsumowanie... [jak sobie nie zapomnę i będę takowe tworzył]


pzdr.
Ł.

środa, 1 sierpnia 2007

...miłość...

"Co to jest miłość?
To spacer podczas bardzo
drobniutkiego deszczu...
Człowiek idzie, idzie i dopiero po
pewnym czasie orientuje się, że
przemókł do głębi serca..."
Jan Paweł II

//za blogiem Just ;)