No cóż i tak bywa.
WYPADŁEM z rutyny. A już był post każdego dnia.
A podobno takie nawyki małe i drobne zmieniają nasze życie.
Wczoraj miałem bardzo zakręcony dzień i w zasadzie męczący. Ale - bardzo dobry. Te bardzo dobre dni są. Nadchodzą. Mimo, że jak się jeb... to wszystko. Ale rzeczywistość taka jest. Czasami trzeba po prostu oprzeć się o drzewo i poczekać.
Jaka będzie środa?
Męcząca. Od półtorej godziny temu do 23:59 najkrócej. Plus pewnie trasa. Kilometry. Kilometry w trasie. Kilometry w głowie.
Lubię jeździć. Najbardziej z... Jest wtedy po prostu miło. Albo sam. Do ostrej muzyki. Z otwartą szybą (tak, żeby wiatr włosy rozwiewał). Jeżdżę szybko, ale bezpiecznie. Tak jak w życiu. Na moment zwolniłem, bo wolno i powoli też jest ciekawie. Ale teraz już nie muszę (nie chcę, bo chciałem) dopasowywać tempa. Wszystko inne? Dopasowuje. Biorę to co jest, daje wszystko co mogę. Taki jestem. Po prostu.
Spytasz "Jak tam?".
Odpowiem "A jak tam?", bo Ktoś mnie nauczył odbijać pytania. Ale też odpowiem. Zadziwiająco dobrze. Mimo.
Dzieci, trasa, huk, ludzie, rozmowy, cisza, jedzenie, niejedzenie, kawa, biznes, impreza, powrót, sen. To jest dzisiejszy dzień.
Nastawienie: niepoprawnie optymistyczne!
Ł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz