Haha - co za konsekwencja. Znowu piszę.
Ale do rzeczy, dzisiaj w nocy spadło jakieś 30 cm śniegu (u mnie, na końcu świata, gdzie rano sarny się pasą pod mym oknem). Źle? Dobrze? Jak dla mnie super. Lubię zimę. Lubię zimno. Ciepło również. Bo ja się dostosowuje.
No i wszystko super fantastycznie, ale zapowiada się naprawdę do dupy weekend. Bo przy tej ilości śniegu, wolałbym być tam gdzie z tego śniegu mogę korzystać. A ja mam weekend w pracy (po 10-12h), dzisiaj do 20, jutro do 18...
I teraz pytanie - czy w takim natłoku tematów (zajęć do poprowadzenia i przygotowania, plus mam da tematy zaplanowane do zrobienia w międzyczasie i jeden zaległy - zaznaczam, to są duże tematy, a nie mail do napisania) znajdę jakiś mój mikromoment, który uczyni ten weekend jakimś. Bo wiadomo - ja tam będę na energii, z dużym zaangażowaniem przez większość dnia, ale środku - w środku potrzebuję energii, a ją czerpię z mikromomentów....
Życie - nie zawsze niesie to co chcemy, na część rzeczy można się przygotować, a na nie które szkoda czasu się przygotowywać, trzeba im po prostu pozwolić zaistnieć.
Tyle - wracam do pracy. Bo już ją zacząłem... ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz