wtorek, 4 marca 2008

...rozterki...

...życiowe...
i znowu sobie rozsypałem to co próbuję przez dłuższy czas jakoś poukładać... nie wiem jak to zrobić, żeby było dobrze i na długo...
Kiedy już myślałem, że wszystko dałem radę ułożyć, zawahałem się i uczucie powróciło... powróciło z większą siłą... jakby chciało mi dać do zrozumienia, że jeszcze nie czas na poddanie się...
a ja znowu wystawiam siebie do wiatru, licząc na coś, czego pewnie nie będzie... nie będzie bo się spóźniłem... a może nigdy by nie było... nawet bez spóźniania się? - kto to wie... gdyby tak można było cofnąć czas, to bym pewne sprawy inaczej rozegrał...
Bardzo szybko sobie ułożyłem plan na wieczór... ale musiałem go zmienić, bo niestety nie udało się spotkać...
Pewnie teraz będę długo czekał na to, żeby się spotkać...
Pewnie teraz trudno będzie normalnie pogadać...
Pewnie teraz ciężko będzie... bo kocham... kocham nie tą osobę, którą powinienem... przynajmniej według całego świata... a nie koniecznie według mnie...
Jest to w każdym bądź razie najlepsza osoba w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy... a ja bym chciał, żeby była przy mnie... szkoda, że nic nie mogę zrobić...

pieprzony romantyzm... dlaczego ja nie potrafię krzywdzić? - uwarunkowane jest to genetycznie, czy tylko jakoś tak się uchowałem?

pzdr.
pogrążony...

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

"Miłość jest ślepa..." - masz rację, że stoisz przy swoim, tylko pytanie, jak długo...