czwartek, 22 listopada 2007

...c(ośo)d(emnie)...

...miałem pisać wczoraj - ale usnąłem...
...a myśli miałem już poukładane w zdania... a zdania w posta...
...a teraz już tego do końca nie pamiętam... ;)

Ale wróćmy... do poniedziałku... a właściwie rozmowy... bałem się jej - w sumie pomyślicie, czego się tu bać, to normalne, że ludzie rozmawiają... ale ja się bałem, że mogę stracić kogoś i coś dla mnie bardzo ważnego (o tym kimś będzie post... z labelkiem 'important'... jak tylko dojrzeje do napisania go...)...
Jestem raczej skryty - wiedzą to Ci, którzy mieli ze mną do czynienia... rozmawiali czy próbowali się dowiedzieć co mi na sercu leży... ale jak się już zbiorę na szczerość, to jest ona taka do bólu... w jakiś sposób boli osobę, która jest jej ofiarą... bo "co innego domyślać się, a co innego wiedzieć coś na pewno..." a mi w pewien sposób daje to ulgę - daje wolność... bo wtedy mogę być dogłębnie sobą... jeden problem jaki mam w przypadku szczerości, to to, że zwykle po przyznaniu się szczerym do wszystkiego pojawia się z drugiej strony pytanie "i co teraz?"... a ja póki co zawsze odpowiadałem: "nie wiem..."... bo tak jest w rzeczywistości - mało wiem, szczególnie o relacjach międzyludzkich... nie wiem co to jest zauroczenie, co to jest miłość, jak to rozróżnić między sobą... nie wiem kiedy "opłaca się" inwestować, a kiedy nie... nie umiem na sucho kalkulować, czy angażowanie się jest w danym przypadku konieczne... mało tego, ja tego nie kontroluję...
Rozmowa trwała chwilę... zmieniła dużo, szczególnie, że ostatnio relacje między nami były jakieś napięte...
Co to dało? - spokój... na jak długo? - hmmm standardowo, czyli nie wiem...

ale wydaje mi się, że napiszę jeszcze o tym ;) a teraz do pracy się zbieram...

i pamiętajcie - "Nie zawsze można mieć to, co się by chciało..." (zdanie to jest tak życiowe, że można je mówić podobnie jak kiedyś u mnie popularny zwrot: "życie...")

pzdr.
Ł.


PS aha - i usłyszałem też, że nie będę sam... szkoda, że nie z...

Brak komentarzy: