...moje życie i pustynia... dwie sprawy na pozór nie mające nic wspólnego... a jednak ja widzę jakieś zależności...
...moje życie - pełne piachu... zapchane nudą i prozaicznością codziennych zmagań... pełne fatamorgany spokoju... pełne nadziei na rwący strumień przygody... z nielicznymi oazami, kiedy mi jest dobrze i nie chciałbym, żeby dana chwila się kończyła...
Tak właśnie jest... zdaję sobie z tego sprawę, ale nic nie robię, żeby zaorać hektary piachu, zbudować kanały melioracyjne uczuć i użyźnić nieurodzajną przestrzeń mojego ja... a dlaczego nie robię nic? - nie wiem:P i to jest najgorsze... chociaż może czekam, aż ktoś przyjdzie i zajmie się zaniedbanym kawałkiem mojej przestrzeni ;)
(albo się starzeje, albo coś ze mną nie tak... zaczynam pieprzyć od rzeczy...)
W każdym bądź razie - dawno nie pisałem, bo nie było weny, nie było słów, żeby ubrać myśli... a teraz piszę, jakby czasem ktoś miał ochotę wiedzieć jak u mnie leci ;)
No więc - ani nie jestem szczęśliwy, ani nie jestem zrozpaczony... jestem nijaki i to powoduje u mnie pewne obawy... bo ani zimny, ani gorący...
Zaczął się dla mnie ostatni rok studiów - daje to do myślenia, to i wiele innych rzeczy też daje do myślenia, a ja na przekór wszystkiemu robie rzeczy, które myślenie zabijają ;)
Wakacje minęły - nawet ich nie zauważyłem zbytnio, bo nigdzie właściwie nie wyjechałem... ale cóż...
Chciałbym mieć psa, ale mi nie wolno (w domu)... no i nie mam gdzie go trzymać (w Rzeszowie)...
Miałem zrobić coś nie dla siebie... zabrakło siły? zapału? chęci? czy może robiłem "coś bezinteresownego" po to, żeby zainteresować pewną osobę? a teraz może już mi się nudzi wzbudzanie zainteresowania? bo ileż można?
Z drugiej strony ja to wytrwały jestem (chociaż może nie we wszystkim) i raczej jeszcze nie poddaję się... no właśnie... nadzieja mnie kiedyś zabije, bo wiecznie się kręci gdzieś koło mnie i nawet jak zwątpię tak strasznie strasznie, to zaraz się przyplącze i znowu się łudzę...
Skaczę z tematu na temat... nie potrafię trzymać "siebie" w ryzach...
Wiele bym chciał, mało osiągam... coś trzeba zmienić...
...ale jak?...
...żeby ciągle być sobą?...
pzdr.
Ł.
...moje życie - pełne piachu... zapchane nudą i prozaicznością codziennych zmagań... pełne fatamorgany spokoju... pełne nadziei na rwący strumień przygody... z nielicznymi oazami, kiedy mi jest dobrze i nie chciałbym, żeby dana chwila się kończyła...
Tak właśnie jest... zdaję sobie z tego sprawę, ale nic nie robię, żeby zaorać hektary piachu, zbudować kanały melioracyjne uczuć i użyźnić nieurodzajną przestrzeń mojego ja... a dlaczego nie robię nic? - nie wiem:P i to jest najgorsze... chociaż może czekam, aż ktoś przyjdzie i zajmie się zaniedbanym kawałkiem mojej przestrzeni ;)
(albo się starzeje, albo coś ze mną nie tak... zaczynam pieprzyć od rzeczy...)
W każdym bądź razie - dawno nie pisałem, bo nie było weny, nie było słów, żeby ubrać myśli... a teraz piszę, jakby czasem ktoś miał ochotę wiedzieć jak u mnie leci ;)
No więc - ani nie jestem szczęśliwy, ani nie jestem zrozpaczony... jestem nijaki i to powoduje u mnie pewne obawy... bo ani zimny, ani gorący...
Zaczął się dla mnie ostatni rok studiów - daje to do myślenia, to i wiele innych rzeczy też daje do myślenia, a ja na przekór wszystkiemu robie rzeczy, które myślenie zabijają ;)
Wakacje minęły - nawet ich nie zauważyłem zbytnio, bo nigdzie właściwie nie wyjechałem... ale cóż...
Chciałbym mieć psa, ale mi nie wolno (w domu)... no i nie mam gdzie go trzymać (w Rzeszowie)...
Miałem zrobić coś nie dla siebie... zabrakło siły? zapału? chęci? czy może robiłem "coś bezinteresownego" po to, żeby zainteresować pewną osobę? a teraz może już mi się nudzi wzbudzanie zainteresowania? bo ileż można?
Z drugiej strony ja to wytrwały jestem (chociaż może nie we wszystkim) i raczej jeszcze nie poddaję się... no właśnie... nadzieja mnie kiedyś zabije, bo wiecznie się kręci gdzieś koło mnie i nawet jak zwątpię tak strasznie strasznie, to zaraz się przyplącze i znowu się łudzę...
Skaczę z tematu na temat... nie potrafię trzymać "siebie" w ryzach...
Wiele bym chciał, mało osiągam... coś trzeba zmienić...
...ale jak?...
...żeby ciągle być sobą?...
pzdr.
Ł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz