wtorek, 9 października 2007

...masayski wniosek...

...ostatnio na weekendzie dane mi było spotkać Masaya - przyjaciela, twórcę opowiadań, samuraja pasjonata... człowieka na pewno bardzo ważnego w moim życiu - swego rodzaju momentami przewodnika... nauczyciela... mistrza...
Życie go rzuciło daleko - do Wrocławia... przez to skończyły się spacery, rozmowy, dywagacje i temu podobne rzeczy na co dzień... teraz jest to "od święta"... i takim świętem był miniony weekend...
Ale nie do końca o samym spotkaniu chciałem pisać... bardziej o wnioskach z niego ;)
Masay sprzedał mi patent - właściwie sposób na życie... dziwne, że go trochę kupiłem, a jeśli nie kupiłem, to rozważam nabycie... może dlatego, że Masay jest tak jakby moim odbiciem w pewien sposób... są sprawy w których mamy identyczne zdanie ;)...
Sposób ten jest prosty - dążyć do celu... wielkiego oczywiście... ale skupiając się na pośrednich mniejszych i łatwiejszych do osiągnięcia... i w ten sposób niepostrzeżenie osiągnąć coś dużego...

Mam tylko obawę, czy się uda... (a wiąże się to z moim jednym marzeniem...)

pzdr.
Ł.

Brak komentarzy: