poniedziałek, 18 czerwca 2007

...koniec świata...

...wróciłem... z odpoczynku... z Bieszczadów...
Dalej w sumie mi się nie chce pracować... nie jestem zmęczony - wyjazd naprawdę wiele mi dał... po prostu mi się najnormalniej nie chce...
...ale to nie o lenistwie miało być...

Nie macie czasem wrażenia, że istnieją osoby, które... potrafią zastąpić w pewien sposób cały świat?... Z którymi możesz pójść/jechać wszędzie... przechodzić rozmaite tarapaty/przygody... z którymi jest Wam po prostu bardzo dobrze... z którymi podróż na koniec świata jest możliwa...

A druga sprawa, to czy jest jakiś konkretny powód, dla którego spotykamy innych ludzi w czasie naszego życia... w określonym czasie...
Zastanawiam się jak to działa... kto i dlaczego w ten, a nie inny sposób ustala harmonogram spotkań z innymi... kto decyduje o tym, w jakim momencie swojego życia napotykasz na swojej drodze tą a nie inna osobę... dlaczego ona jest dla Ciebie ważna albo dlaczego po pięciu minutach zapominasz o niej... Czasem mam wrażenie, że część osób, które przyszło mi poznać, spotkałem za późno... o rok, czy dwa...

Chyba trzeba wracać do pracy... a wyjazd? - chyba jeden z lepszych mojego życia... może kiedyś zostanie powtórzony...


pzdr.
Ł.

Brak komentarzy: