niedziela, 13 maja 2007

...wątpliwości...

Czasem nachodzą mnie wątpliwości... odnośnie mnie samego... odnośnie tego co robię, jak robię... po co... czy zachowuję się tak jak powinienem i zgodnie z "duchem obecnego czasu"... ponoć jestem oryginalny... niektórzy nawet twierdzą, że mnie lubią... ale coś jednak jest ze mną nie tak...
Wydaję się być lekko aspołeczny, mimo, że zbyt długi czas bez "tłumu" powoduje u mnie depresję (a może siedzenie w "czterech ścianach" to powoduje)... Często chciałbym uciec... od problemów... ludzi... samego siebie...

Ale się nie da... i trzeba sobie radzić... mimo wszystko czuję jakieś zadowolenie - oczywiście czasami... a jednak chciałbym coś zmienić, czegoś dokonać, zaznaczyć swoje istnienie w jakiś sposób...

Chyba nie chcę być takim jak inni... może stąd moja "oryginalność"... to, że się nie boję dentysty... że potrafię zatrzymać się i pomóc totalnie pijanemu człowiekowi leżącemu na chodniku (gdy całe tabuny innych przechodzą w pędzie życia...)... że potrafię siąść na ławce i słuchać śpiewu ptaków, mimo, że jest środek nocy... że spieszy mi się rzadko, bo życie nie polega na pędzie... że staram się nie przejmować niepowodzeniami... że pozostaję dalej w jakimś stopniu idealistą...

Jednocześnie potrafię kłócić się cały czas z rodziną, nie potrafię pomóc innym... nie potrafię... żyć?

Jestem inny... nie rozumiem siebie...

A jeśli chodzi o nadzieję (o której kiedyś pisałem, że lepiej ją mieć niż stracić) - nie ma sensu się łudzić... nadzieja ma to do siebie, że zabija tego, który ją posiada... jest swego rodzaju pasożytem... oczywiście nadzieja nieskończona i "głupia"... mimo wszystko i na przekór wszystkiemu... i nawet jak się już Wam wydaje, że jej nie macie, to ona dalej w Was jest... gdzieś głęboko... i wystarczy niewiele - gest, słowo, wydarzenie - aby ona powróciła, ze zdwojoną siłą... niby armia po przegrupowaniu...

A jednak wolę żyć "z" niż "bez" nadziei...

Pzdr,
Ł.

1 komentarz:

Basia pisze...

To jest fascynujace, ze czasem czytajac to co piszesz, slysze swoje slowa w glowie...to znaczy chyba, ze nie tylko Ty tak masz i ja...warto byloby kiedys usiasc przy herbacie i przegadac cala noc o zyciu, myslach i zakonczyc ja nad ranem, spokojniejszym spojrzeniem na przyszlosc... (To zaproszenie!Harbate chetnie wymienie na kawe! Zdaje sie ze oboje lubimy...;))