... no i nie wiem jak to się stało, ale przerwa, którą zastosowałem w pisaniu bloga zrobiła się trochę za długa... nie myślcie, że nie dokonałem żadnych przemyśleń w tym czasie, czy też zniknąłem gdzieś...
JESTEM... MYśLę... nic się nie zmienia...
Można pomyśleć, że bloga traktuję tylko jako coś, gdzie mogę się wyżalić... i że niby teraz wiodę szczęśliwy żywot... ale tak do końca nie jest...
Miał się pojawić post o pechu... sprawie tak ważnej w moim życiu, bo tak częstej... ale się nie pojawił, to o pechu pisać nie umiem... znaczy się umiem, ale nie chcę, bo się boję, że wtedy wszyscy ode mnie się odizolują, bo pechem zdaję się zarażać ;)
Myślałem, że szybko się przystosuję do tego, co mnie czekało w Polsce... ale też się do końca tak nie da... parę spraw się zmieniło, parę straciło na ważności, ale pojawiło się też parę nowych... i tak:
1) są sprawy, które przestały mnie aż tak absorbować po powrocie do Polski (mimo, że nie chciałem, żeby tak się stało... część uczuć po prostu "wygasła", czy może lepiej "zbladła"...)
2) tracę kontakt z częścią osób, z którymi nie chcę tracić kontaktu... ale nie wiem czemu tak się dzieje, więc nie wiem jak temu zaradzić...
3) mam nadzieję... na powodzenie, na bezstresowe życie, na ... ale nie zawsze się wszystko udaje...
4) chciałem przestać się lenić... ale praca już mnie nie chce... nawet jak się o nią staram...
5) znowu nie mam punktu zaczepienia... a tego mi trzeba...
6) potrzebuję zrobić coś dla ludzkości... żeby się poczuć lepiej (wiem - to jest mocno egoistyczne, ale cóż...) - [idę oddać krew w przyszłym tygodniu]...
7) zająłem się mocno sportem... trenuję do zawodów... może nawet wezmą mnie do drużyny... jak nie... to po prostu kolejny wpis na liście "Niepowodzenia"...
8) wojsko... może oni mnie będą chcieli... (a tam nie trzeba za dużo myśleć...;) )
9) potrzebuję urlopu... od życia... (długi weekend może się okazać wspaniały do tego:P)...
I to by było na tyle, jeśli chodzi o to co jest, i co się działo po powrocie... do Polski... do rzeczywistości...
A poza tym, to u mnie stara bieda... nic się nie dzieje... nic co by było przewidziane i udane ;)
Ale mimo wszystko... świat jest piękny... ;)
(ostatnio łaziłem bez parasola po deszczu... dalej jest ok... da się chodzić i nie zwracać uwagi na "niedogodność" deszczu... czyli jeszcze optymizm we mnie jest :P)
pozdrawiam,
Ł.
piątek, 20 kwietnia 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz