Long story short.
Po pierwsze rzadko pije alkohol. Jestem po winie - "How to avoid everything". Nie jest to przypadkowe wino. Dostałem je. Od osób, które cenię, bardzo. Może nawet nie są mi obojętne...
W tle leci teraz Loved by You Kirby.... To jest totalny przypadek. Ale i trigger, wyzwalacz.
Stąd chyba ten post. Post o pożegnaniu. Pożegnaniu, którego chyba nikt się nie spodziewał. Ta piosenka na zawsze już mi się będzie kojarzyć dokładnie z pewną sytuacją. Taką, kiedy możecie uronić tą jedną na 40 lat życia łzę. Możecie pozwolić, żeby była zauważona. Bo to było najpiękniejsze pożegnanie, jakie przeżyłem w swoim życiu. Spokojne. W pewien sposób czułe. Ale dokładnie w tym momencie, w trakcie tych 3 minut z okładem, wiedziałem, że nic już nigdy nie będzie takie samo.
Skąd? Bo widzę, czuję, słucham, myślę. No ale - nie łudźmy się - nie mając nic do zaoferowania, dostałem bardzo dużo. Plan się ziścił. "Niestety". Ale przecież byłem na to gotowy.
Trochę czasu upłynęło od tej sytuacji. Mogę na to patrzeć na zimno, z odpowiednim dystansem. Wszystko było warto. Niczego nie żałuję. I tak jak czasami potrzebujemy podlać rośliny, żeby rosły, żeby nie uschły, tak ta sytuacja, cała relacja - zasiliła mnie. Na jak długo? Nie wiem. Wiem, że momentami czuję żal. Ale bardzo często się cieszę. Cieszę się szczęściem innych. Szczęściem swoim. Po prostu uśmiecham się do świata. Oczywiście - nie obyło się bez ofiar. I przykro mi patrzeć, jak niektórzy trwają w jakimś dziwnym zawieszeniu, jakby ktoś coś zrobił nie tak. A tak naprawdę, to chyba oni odwalili kawał "nie tak" roboty.
Czy świat zasługuje na mnie? Czy ja zasługuję na to co dostaję?
Potrzebuję zmiany. Dzisiaj podjąłem pewne decyzje. Mam nadzieję, że starczy determinacji, żeby je utrzymać.
Pożegnanie. Zawsze je będę mieć w pamięci. Mimo, że nikt go tak nie nazwał. Po prostu trwaliśmy w chwili. Nawet za specjalnie się nie odzywając. Skończył się film. Ot co. Jeszcze jeden epizod w życiu niektórych. Urwana taśma w moim...
Jakby ktoś mnie zapytał co pamiętam z tej relacji. To jest tego sporo. Mikromomenty. Ale najbardziej pamiętam oczy i głębokie spojrzenia. Te krótkie i te długie. Szczerość rozmów. Czas, który po prostu mieliśmy. Życzę każdemu, żeby coś takiego przeżył. Warto!
Ł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz