... miało być.
Miałem być miły, dobry, taki jak podusia. Mięciutki. Nawet jak dzisiaj wstałem i wiedziałem, że rzeczywistość jest inna, to stwierdziłem, że wyciągnę z tego dnia maksimum. Oddam krew (ah ta moja potrzeba czucia się potrzebnym!), coś tam popracuje. Rano nawet syrop z czarnego bzu zrobiłem. Tak po prostu.
Ale musiałem. Jak zawsze. Musiałem pokazać siebie. Swój żal. A nie. Nie żal. To jest tęsknota. Swoją tęsknotę za tym co było, do czego tak bardzo przywykłem przez ostatnie miesiące czy tygodnie. A teraz - wydaje mi się, że wszystko straciłem.
Przepraszam. Przepraszam, że sprawiam przykrość.
Może to nie ja. Ale to co siedzi w mojej głowie. A może to to, że czuję że czas upływa. A może czuję się chwilą, może znaczącą ale zaledwie chwila w czyimś życiu.
Wiem, że nic nie mam do zaoferowania. Ale ten poniedziałek miał jeszcze nie nadejść. Albo nigdy miał nie nadejść.
Dla jednych szczęście, dla drugich - przeformatowanie. Bo nie mogę powiedzieć, że jestem nieszczęśliwy. Tylko troszkę, tyci tyci mi przykro.
Poza tym - liczę na to, że będzie to czas ultra efektywności. O ile kulą śniegową nie zmiecie mi wszystkiego. Jak to zwykle bywa... A coś czuje, że G może nie wypalić... To byłby dramat. A może ja faktycznie nic nie potrafię. I powinienem się z tym pogodzić.
Cóż. Życie.
Ł.
3 komentarze:
każdy z nas ma coś do zaoferowania! każdy coś znaczy! nakrzyczałabym na Ciebie za tych kilka słów co tu czytam w różnych postach… rozumiem, że możesz tak czuć ale kopa w tyłek byś dostał i może coś by dotarło do głowy 😅 k.
To ja chyba zaglądne po tego kopa ;)
no ja myślę! k.
Prześlij komentarz