piątek, 26 kwietnia 2024

...tak jest...

 Czasami się budzę i nie widzę sensu.

Czasami się budzę i mam wrażenie, że to co się dzieje dookoła nie jest prawdziwe, realne, trochę jak film, nierzadko o lichej fabule, trochę jak jakieś wyobrażenie, które wydaje się nie osiągalne...

Czasem mi się wydaje, że jest najlepiej. Ale może się mylę...

Czasami mi się wydaje, że nic nie osiągnę. I to chyba jest najbliższe prawdy.


Nie - nie chodzi o to, żeby być pesymistą. Chodzi o to, że mam konstrukcję, która powoduje, że mało co doprowadzam do końca. A to gdzie mógłbym się zaangażować - jakoś odpuszczam, bo boję się, żeby ktoś mi później nie powiedział "A widzisz, nie udało Ci się". Tak - mam manię zwyciężania, a każda przegrana mnie boli. Boli bardziej niż daję po sobie poznać. Wygranych widzę relatywnie mało, porażkę potrafię znaleźć prawie, że wszędzie. Optymizm. Czasem jeszcze bywa. Kiedyś był cały czas. Gdzie go zgubiłem? W pandemii? W pracy? W sobie?

Sam nie wiem. Trochę walczę o niego. Bo mi jest potrzebny.


Czasami mi się wydaje, że obecnie jestem w najlepszym (przede wszystkim zawodowo) momencie życia. Że Świat stoi otworem, więc zaprasza mnie do nowego, lepszego(?), ciekawszego czegoś.

Czy jest tego za dużo? Czy może wydaje się, że są to zbyt ambitne jak dla mnie projekty? Że może nie odwiozę? Albo nie tak, jakbym chciał? Albo, że będę musiał zainwestować czas, a póki co jest deklaracja, że spoko, mogę, bo warto, ale jak po miesiącu jednak będzie, że nie, to będę tak sfrustrowany jak nigdy wcześniej....

Niektóre rzeczy wydają się być tak blisko, a są tak daleko. Niektóre wydają się niemożliwe, a czasem patrzę na świat i wydaje mi się, że się wydarzają...

Najgorzej jest jak zasypiam wczesnym wieczorem i później się budzę o 23... nie wiedząc co robić. Pracować mi się nie chce, czasem nie ma z kim porozmawiać, w domu wszyscy śpią...

Świerszcza tylko słychać. Tak. Świerszcza. I zmywarkę. Bo jakoś nikt nie wpadł na to, żeby posprzątać. Więc zrobiłem to ja. Udając, że porządkuję coś ważnego. A porządek w kuchni przynajmniej widać, więc wiem, że coś zostało zrobione.

Ale...

myślę sobie, że / ta zima musi kiedyś minąć / zazieleni się / urośnie kilka drzew / niedojedzony chleb / w ustach zdąży się rozpłynąć / a niedopity rum / rozgrzeje jeszcze krew

zimny poniedziałek / gorącą stanie się niedzielą / co nie pozmywane / samo zmyje się / nieśmiały dotąd głos / odezwie się jak dzwon w kościele / a tego czego mało / nie będzie wcale mniej

nim stanie się tak / jak gdyby nigdy nic nie było / nim stanie się tak / jak gdyby nigdy nic...

Tak - czasem to sobie śpiewam. Ba! Nawet bardzo często, bo w sumie to lubię śpiewać. Milej jest wtedy. Zdarzyło mi się raz nawet zaśpiewać to komuś... Raz. Wystarczy ;)

Dziwny nastrój. Pozytywnego człowieka. Którego - btw - boją się ludzie...

Ł.

Brak komentarzy: