poniedziałek, 29 stycznia 2024

Dwa tygodnie

 Tyle nie pisałem. Dlaczego? 

Nie wiem. Kiedyś pisałem, że piszę, jak jest gorzej. Ale przez te dwa tygodnie było różnie. 

Więc byłaby i okazja do napisania. 

A dzisiaj? Wcale nie jest gorzej. 

Czasem myślę że świat działa na zasadzie rezonansu. W zależności od tego kim/czym się otaczamy, może być lepiej lub gorzej. I to jest ciekawa perspektywa. Bo daje nam szanse na sterowanie tym rezonansem. 

Muzyka rezonuje. Czasem przychodzi taka, która nas podnosi. Czas dociska. 

Różne kawałki, różni wykonawcy. Każdy nam daje coś na jakimś odcinku nas. (A właściwie każdy mi daje coś na jakimś odcinku mnie). 


Kosmiczne energię, Wracaj, Sto, Odnawiam dusze, Supermoce, Wataha, Nie zmarnuj mnie... To tylko część tego co się kręci. 

Życie jest awesome! 

Tyle wiem. 

Ł. 

wtorek, 16 stycznia 2024

Chronicznie

 ... o tak. Chronicznie. Czuliście się kiedyś wyczerpani chronicznie? W takim stanie, że każda Wasza komórka chce odpocząć? Po prostu odpocząć. Położyć się i leżeć. 

Nie jakoś długo. Kilka chwil, kilkanaście minut, może godzinę, a może nawet kwadrans? 

Najlepiej tam gdzie Was nikt nie znajdzie. Żeby nie przeszkodzić. 

Skąd się bierze u mnie chroniczne wyczerpanie? Proste - ze świata. Jak się dużo dzieje, trzeba planować, zgrywać różne tematy pomiędzy sobą, a jeszcze lepiej coś się cały czas przesuwa, opóźnia, przyspiesza... To po pewnym czasie, ja (głową) nie daję rady. Albo inaczej - daje, ale z dużym nakładem energii... 

Co wtedy? Najlepiej się zatrzymać. 



... 

Standby. Albo totalnie zatrzymać. Zatrzymać i przez chwilę dać sobie złapać oddech. Po prostu. 

Nie zawsze się da. 


Nie martw się. Dam radę. Jak zawsze. 


Ł. 

niedziela, 14 stycznia 2024

Akceptacja

 Dzisiaj taki o post. O akceptacji. 

Ostatnio zacząłem się zastanawiać czego ja szukam w życiu. Co jest tym elementem, odczuciem, zjawiskiem (jakkolwiek by to nie nazwał), o który zabiegam, staram się, może nawet troszczę. 

Nie jest to proste, szczególnie przy mojej osobowość, która jest - lekko mówiąc - skomplikowana. 

Ale wydaje mi się, że jednym z takich czynników, który sprawia, że żyje mi się po prostu lepiej (albo po coś) jest właśnie akceptacja. 

Samoakceptację w zasadzie mam od 17 roku życia. Wtedy zdefiniowałem siebie. Powiedziałem wszystkim dookoła, że nie interesuje mnie za specjalnie co myślą o mnie. I po prostu zaakceptowałem siebie takim, jaki byłem. I mi to zostało. To zbudowało bardzo solidny dystans do siebie. I z perspektywy czasu chcę powiedzieć, że była to bardzo dobra strategia. Najlepsza.

A to za czym gonię to akceptacja otoczenia (wiem, że to trochę brzmi, jak zaprzeczenie poprzedniego akapitu, ale wcale tak nie jest). Jak się zastanowię, gdzie lubię być, gdzie mnie w jakiś tam sposób ciągnie, to wychodzi mi na to, że są to miejsca, konteksty, gdzie czuje się potrzebny i akceptowany. Ba - może nawet doceniany! 

Problem mam i to spory, bo rodzi się wtedy frustracja, kiedy jestem tam gdzie tej akceptacji nie widzę. Lista przypierdółek rośnie, w zasadzie wszystko jest robione źle, nic nie jest zgodne z oczekiwaniami, a ja znowu muszę się w coś angażować. Nie mam tutaj rozsądnego mechanizmu obronnego. A życie jest takie, że i w takich miejscach się bywa. Historia zna moje koleje z Uczelnią, jak było bardzo źle. Było, minęło. W zasadzie przetrwałem każda taka sytuację. Ale nie jest to komfort. 

Wtedy robiłem step-back - wszystko odpuszczałem, bez chwili wahania zniknąłem z projektów, aktywności. Gdzieś tam później wracałem. Jak nikt nie patrzył. Żeby zobaczyć, czy tam się da jeszcze cos budować. 


A najlepiej by było wszystko załatwić samoakceptacją... 

Taka oto rozkmina. 


(4 dni nie studiowałem szczęścia, muszę wrócić, bo w teorii mam zaległości. Całe szczęście, że je praktykuje;) ) 


Ł. 

piątek, 12 stycznia 2024

na luzie!

Zacznę od kawałka:

"Co za fart, o tym marzyłem, fakt

Pilnuje zadań swych, staram się smutek zwieźć

Passa trwa, nie potrzeba tysiąca zmian

Powoli uda się, nie wątp, nie

Doceniam wszystko to, co los przyniósł w prezencie

Teraz od siebie więcej dam

Przesyłam z rąk do rąk

Energetyczną moc

Zaszyfrowana niesie się

Daj znać, co będzie potem"


Sound'n'Grace, Na luzie


A teraz się wytłumaczę. Nowy rok zaczynam dosyć na luźno. Bez spiny. Bez nadmiernej efektywności. Ale świat się upomina. Więc postanowienie jest takie, że trzeba się pilnować - nie brać na siebie za dużo, ale też cisnąć to co się zaczęło. A jest tego. O różnej wartości. Ale każdy projekt, działanie, akcję trzeba docisnąć. Walczymy o to, żeby 2024 był najlepszym rokiem. Na razie plus/minus się udaje. Ale jeszcze sporo do zrobienia.

Na pewno pomaga studiowanie szczęścia. Daje mi to oparcie - bo wiem, że szczęście to nie uśmiech codziennie ;) Na pewno pomaga otoczenie. Daje mi to kolejne oparcie...

Wiele przeszkadza (np. moje wnętrze), ale z tym sobie poradzimy.


Więc co? Idziemy do przodu. Moim tempem. Czyli biegniemy!

A kto nie nadąży? Zostaje w tyle...

"Pilnuje zadań swych, staram się smutek zwieźć

Passa trwa, nie potrzeba tysiąca zmian

Powoli uda się, nie wątp, nie"

Ł.

środa, 10 stycznia 2024

1/50

 ... Trach. 1/50 roku za nami. Leci. Leci zdecydowanie za szybko. 

Dawno nie pisane, bo... Nie ma kiedy myśli zebrać. 

Ale mam 7,5min na refleksje. Miałem siedzieć i patrzeć w sufit. Ale napiszę. 

Gdzieś tam ostatnio przeczytałem, że piszemy jak jest gorzej. Prawda. Nie nowa. Zawsze jak jest gorzej, to łatwiej pisać, bo jest o czym. W sensie ludzi bardziej interesują trudne tematy niż lukier.  Zresztą pisanie oczyszcza. To jest wentyl bezpieczeństwa. 

Dlaczego piszę dzisiaj? Wczoraj rozmawiałem dosyć długo. Na trudne tematy. Bardzo trudne. No i co? Nie jest dobrze. Żeby nie powiedzieć, że jest całkiem źle. 

Pogubienie, brak sprawczości, poczucie, że się jest pomijanym, brak satysfakcji, finalnie - chyba sensu. To jest diagnoza.

A z czego to się bierze? Z braku wiary w siebie chyba. Kiedyś zaprojektowałem sobie pewien mechanizm. Mianowicie miałem problem (dalej go mam, tylko inaczej ułożony), że nie wierzyłem w siebie. W zasadzie nikt we mnie nie wierzył. Totalnie. Więc stwierdziłem "Skoro nikt we mnie nie wierzy, znajdę jedna osobę, która uwierzy". Od słowa do czynu. Wybrałem siebie. I w 99% przypadków się to sprawdza. " Kto, jak nie ja" I ciśniemy temat. Ale w 1% bardzo się nie sprawdza, bo jak nie wierzę w siebie ja, to nie ma już nic. 

Po co to piszę? Bo muszę to zrzucić. Ten jeden procent u mnie jest zaparkowany w konkretnym miejscu. I go stamtąd nie wyciągam. 

To resume wniosków z rozmowy porannej. 


Aha - jeden wniosek jeszcze. Relacje są tak zajebiście potrzebne, że nie zdajecie sobie sprawy. Prawdziwe relacje. Więc mam dla was sugestie. Otaczajcie się ludźmi szczerymi, prawdziwymi, takimi dla których też jesteście ważni. Będzie łatwiej, bo zawsze będzie można znaleźć punkt podparcia. 


Wczoraj był bogaty dzień w zdarzenia, ale nie będę o tym pisał. 

Przypomniałem sobie jeszcze jeden życiowy life hack, który daje energię. Przytulanie. 

O ważności bliskości już kiedyś pisałem. Przytulanie jest jednym z jej fizycznych przejawów. Przytulanie pozwala nam przekazać energię. Poczuć się. Po prostu. Raz że jesteś, dwa że jest ktoś drugi. Tu nie ma podtekstu seksualnego. I wiesz co? Nigdy w życiu nie zapomnę pewnej Kasi, niewielkiej blondynki, która przytulała mnie zawsze. Zawsze jak mnie mijała, tylko to dawno było, jeszcze jak studiowałem. To była tak miła osoba, że drugiej takiej nie znajdziecie. W sumie to nawet nie wiem co u niej.... 

A potęgą przytulania bierze się z łona matki. Tam przytulamy samych siebie. Dlatego później ta "ciasnota" daje nam poczucie wyjątkowego bezpieczeństwa. Tylko trzeba uważać, bo nie każdy to lubi, nie każdy sobie życzy. 


O i tak. Nie wiem o czym to jest post. 

Ale życzę Ci najlepszego dnia tego roku. I zaczynam kolejny swój. 


Ł. 

poniedziałek, 1 stycznia 2024

Szczęśliwego Nowego Roku?

 ... Bach.... 

W ciągu jednej sekundy zmieniło się wszystko. 

Stary, 2023, odszedł w zapomnienie, nowy, 2024, przywitał się z nami. 

Ma to jakieś większe znaczenie? Jak dla mnie - nie. Serio. Upijamy się w tą noc morzem szampana, litrami wódki, straszymy zwierzęta fajerwerkami, lądujemy na SORach, przejadamy się. A przecież to tylko umowa. 

Można bez SORu, bez atrakcji. Albo można atrakcje zapewniać sobie częściej. 

I powiesz, że to ma znaczenie. Ale to tylko symbol. Przecież Nowy Rok możemy świętować w lipcu. Bo czemu nie? Tak też się można umówić. 

Postanowienia noworoczne? Trwają koło tygodnia ;) Postanawiaj w krótszej perspektywie, będzie większą sprawczość i więcej dopaminy dla mózgu. Łatwiej też się rozliczyć. 

Ale jak wierzysz, że dzisiaj to jest ta noc. To weź ode mnie życzenia pomyślności. Szczęścia. Powodzenia. Ale szczerze - chce Ci życzyć, że nie wszystko się udało. Bo to zn porażek czerpiemy lekcje. Inaczej byśmy się nie uczyli. 

A jak coś ma pierdolnąć, to niech pierdolnie. Byle z należytym hukiem! 


Ave 2024! 

(Obym na koniec mógł powiedzieć Veni, Vidi, Vici) 

Ł.