sobota, 1 grudnia 2007

...i stał się grudzień...

...życie mija - było o tym w poprzednim poście...
...a ja dalej nie mam tego co bym chciał (ale było w poprzednich postach, że nie zawsze można mieć to co się chce)... nie mam cartoonów, nie mam czegoś głębszego wokół czego bym mógł snuć kanwę swojego życia...

Mam za to wrażenie... wrażenie, że kopię dołek - i to całkiem spory... dysponuję dobrą saperką... dołek pod sobą... swoim zachowaniem, swoją naiwnością, tym, że nie słucham tych co niby wiedzą co i jak, tym, że nie chcę tak naprawdę porzucić nadziei...
A jak już wykopię ten dołek - oczywiście odpowiednich rozmiarów - to w niego wpadnę... i się w nim urządzę... albo i nie... bo nie wiem czy będzie wygodny...

No chyba, że grudzień coś z sobą niesie... jakąś zmianę, "dobrą wróżkę" co odmieni parę spraw... pozwoli zapomnieć o tym po co jest saperka, albo pokaże jak użyć jej w inny sposób...

ale to będzie widać... później... na razie jest środek nocy - więc się położę... i będę starał się nie myśleć za dużo...

pzdr.
Ł.

PS zastanawiające jest to w jaki sposób, kiedy i w jakich okolicznościach "spotykamy" innych... niekoniecznie w realu...

Brak komentarzy: