piątek, 13 lipca 2007

...chciałbym żyć...

...pełnią życia...
Tak właśnie... a nie zaledwie "smakować" tego co się wokół mnie dzieje...
Ale mi chyba dane to nie będzie... ciągle muszę się zadowalać tylko połowicznością - chyba, że uprę się na coś, to wtedy dostaję w prezencie komplet problemów... i zaledwie szczyptę radości...
Dlaczego jest tak, że każdy przyjazd do domu musi się zaczynać od kłótni... dlaczego to ja mam wszystkich rozumieć, a nikt nie stara się spojrzeć na sprawę z mojego - może mało ważnego - punktu widzenia...
Może to ze mną jest coś nie tak? Może powinienem się bardziej upominać o swoje? Może się powinienem postawić raz a dobrze i nie ulegać... być asertywnym...

Nie wiem... dają mi rady, a nie powiedzą jak żyć...

Póki co znikam... znikam przynajmniej na trochę... będę zaraz obok... siebie...

pzdr.
Ł.

Brak komentarzy: