Co sprawia, że życie, którym żyjemy daje nam satysfakcję, zadowolenie, że jak całościowo popatrzymy wstecz, to możemy powiedzieć "Mam (przynajmniej) dobre życie"?
Zagadnienie ciekawe i skomplikowane. Często po prostu żyjemy. Bez zastanowienia głębszego. Refleksja przychodzi czasem, albo nie przychodzi w ogóle. Albo jak przychodzi to ją ignorujemy, staramy się zepchnąć gdzieś. Bo czasem po co coś zmieniać, skoro przecież wszystko się klei.
A co, gdyby tak zacząć projektować swoje życie? Działać na jego korzyść. Bo oczywiście możemy założyć że wszystko się uda i spadnie nam z niebo, czy też jakoś do nas dobre przyjdzie. Ale może lepsza strategia to wyjść do tego dobrego. Da się?
Nie wiem.
Ale pewnie tak.
Czy wymaga to wysiłku? Odkąd studiuje szczęście to wiem, że jest to kawał pracy. Ale pracy, która daje efekty. Więc jestem przekonany, że ten wysiłek jest cenny i wart poniesienia.
Więc jak to zrobić?
First things first.
Zrozumienie.
To tutaj wszystko się zaczyna. Musimy dać sobie przestrzeń do refleksji nad samym sobą. Porozmawiać ze sobą. Brzmi szalenie. Ale jak się wie po co, to da się i że sobą samym rozmawiać.
Znam takich, co mają nawet to po planowane w kalendarzach! "Spotkanie z mną" Pozwala sięgnąć w głąb. Zaplanowane pomaga wyciągnąć wiele.
A przede wszystkim daje nam możliwość zorientowania się jak się czujemy tak naprawdę. A to jest pierwszy krok do tego, żeby projektować życie/szczęście!
Więc zastanów się raz na tydzień albo częściej jak się czujesz. Znajdź słowo, które to opisuje. Dobra praktyka (być może o niej już pisałem) jest zapisywanie sobie codziennie trzech momentów radości, zadowolenia w ciągu dnia i refleksja nad tym co je spowodowało. To daje nam późniejsza siłę i samoregulację.
Wiec nie czekaj.
Kto/Co daje Ci prawdziwą radość?
Jakie są drobne niuanse, które sprawiają że coś postrzegasz jako pozytywne lub negatywne?
Kiedy jest Ci najbardziej smutno i dlaczego (btw smutek nie jest zły, czasem go potrzebujemy)?
Pomyśl, warto.
A kolejne 6 punktów wkrótce ;)
Miłego poniedziałku!
Ł.